Przejdź do głównej zawartości

Posty

#78. TATRZAŃSKI RESET - Dolina Pięciu Stawów i Rusinowa Polana

Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare.  😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwykle z
Najnowsze posty

#80. TATRZAŃSKI RESET - POLANA STOŁY

Dzień dobry! Wracamy do czwartego dnia mojego tatrzańskiego resetu, który podarowałam sobie w październiku. Dzisiaj mało popularny, ale niezwykle urokliwy szlak na Polanę Stoły z Kir z odbiciem z Kościeliskiej. Trasa ma 8,4 km w obie strony i 521 m podejścia, jednak warta jest każdej kropelki potu (a raczej jego wiadra), który wylejecie na niebieskim fragmencie szlaku. Startujemy z Kir, gdzie przez trochę ponad 2 km idziemy prościutkim, przyjemnym, zielonym szlakiem. Przy Lodowym Źródle, kawałek za toi toiami odbijamy w prawo, w szlak niebieski. I tu generalnie utrudnień nie ma żadnych, poza tym, że czekają nas 2 km pod górkę. To właśnie na tym odcinku robimy niemal całe przewyższenie, co dla takiej kluski jak ja było nie lada wyzwaniem. W trakcie podejścia czułam się też trochę nieswojo, albowiem minęłam może łącznie z 4 osoby schodzące – mniej osób – bo zero - spotkałam tylko na pamiętnym zejściu z Gęsiej do Gąsienicowej w warunkach zimowych wraz z Juśką (czemu, jak ktoś nie pami

#79. TATRZAŃSKI RESET - NOSAL

Ahoj! Czas na trzeci dzień tatrzańskiej przygody, a równocześnie pierwszy solo. To był też dzień, na który nie miałam super planów, do tego zakwasy z Piątki wciąż dawały lekko o sobie znać, także wybór padł na Kuźnice – a nuż może wyjazd kolejką i zejście do Gąsienicowej? Jednakowoż, kolejka do kolejki szybko ostudziła moje górskie zapędy i zamiast tego ruszyłam żwawo na szlak na Nosal, na którym nigdy jeszcze nie byłam. Większość trasy przebiega bezproblemowo, niemalże przyjemnie, poza tym, że początek wiedzie mocno pod górę. Na rozstaju z trasą na Boczań odbijamy w lewo na Nosalową Przełęcz i idziemy wygodną i fajną ścieżką. Potem jeszcze trochę pod górkę i jesteśmy pod Nosalem. I tu dla osoby takiej jak ja, tj. z lękiem przestrzennym i chorymi kolanami zaczęły się schody – dla zwykłego człowieka pewnie nic, dla mnie fragment nie do przeskoczenia – oto wyrosła skała, na którą trzeba było podciągnąć się rękoma. Skała z jednej strony fest wyślizgana. Spróbowałam raz, z drugiej stro

#77. DROGI 2019...

Hola. Za nami kolejny rok. Rok, który jak poprzedni, mimo, iż zapowiadał się całkiem nieźle, pod koniec dał konkretnie w kość, dlatego i tym razem w swoim osobistym podsumowaniu postanowiłam skupiać się głównie na pozytywach – na tym, co mi ten rok dał, czego nauczył. No to zaczynajmy! Drogi 2019, przede wszystkim dziękuję Ci za wszystkie górskie wędrówki, których mogłam doświadczyć – począwszy od zimowego, Morskiego Oka , nad które wybrałam się sama, poprzez niemal tragiczny wypad z Juśką – kiedy to po raz pierwszy dotarłam do wymarzonej Gąsienicowej i warun był pierwsza klasa, ale byłam tak padnięta, że zrobiłam tylko jedno zdjęcie telefonem. Za wakacyjne wyjście do Doliny Pięciu Stawów , tym razem bez umierania (jeśli ktoś nie wie o co chodzi, zapraszam tutaj ), wycieczkę do Ojcowa , pierwszą wizytę (i na pewno nie ostatnią) w Bieszczadach, w których zakochałam się niesamowicie ( tu i tu ), za kolejną samotną wędrówkę – tym razem do Gąsienicowej z Kuźnic – i choć

#76. HOLA MALLORCA! CZĘŚĆ 3 - PROSTY I NIEZWYKLE WIDOKOWY SZLAK W GÓRY

Hola! Dziś przychodzę do Was z głównie fotograficzną relacją z naszych dwóch podejść do gór Majorki. Jak się okazało, Cala Sant Vicenc było idealną bazą wypadową na naprawdę prosty ale równocześnie niezwykle widokowy szlak. Z góry też polecam przed jakąkolwiek wycieczką wybrać się do punktu informacji i poprosić o mapkę z zaznaczonymi szlakami – dostaniecie taką do obserwacji ptaków, jednak będą na niej zaznaczone także ciekawe szlaki górskie wraz z ich poziomem trudności i orientacyjnym czasem przejścia. Do wybranego przez nas szlaku mieliśmy dwa podejścia – pierwsze, gdy było pochmurnie i padał deszcz oraz drugie, gdy także było pochmurnie, jednak w trakcie naszej wędrówki pięknie się rozpogodziło. zrzut z mapy googla :) serduszkiem oznaczony najprawdopodobniej nasz szczyt :D Szlak zaczyna się dosłownie 2 minutki ulicą od naszej plaży. Idziemy ulicą Avinguda del Cavall Bernat i skręcamy przy śmietnikach w prawo w ulicę Carrer Ruiz de Alda. I teraz dwie sprawy. Po p