Przejdź do głównej zawartości

#78. TATRZAŃSKI RESET - Dolina Pięciu Stawów i Rusinowa Polana

Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare.  😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwykle z

#20. W POGONI ZA MARZENIAMI - ROK PÓŹNIEJ...


Trochę ponad rok temu opublikowałam post, w którym opisywałam swoje wielkie rozżalenie spowodowane Intel Extreme Master. A raczej tym, że na ową imprezę e-sportową się nie dostałam, mimo odczekania kilku godzin w kolejce i bycia nieopodal wejścia.


W tym roku po raz drugi postanowiłam ugryźć temat, jednak z trochę innej strony. Tym razem się udało – brałam udział w Intel Extreme Masters 2016. Jak było? Jakie są moje odczucia? Jak to się stało, że się udało? Jesteście ciekawi? Zapraszam na wpis!

  • PAULA ZAWALIŁA





Zacznijmy od historii rozluźniającej. Nawet nie wiecie, jak wielkim fartem była nasza obecność na tegorocznym IEM’ie. Od roku planowaliśmy zakup droższych biletów na rozgrywki Counter Strike. Byliśmy zdecydowani i gotowi do działania, tylko… przegapiliśmy terminy sprzedaży i zanim się zorientowaliśmy, została nam tylko opcja z noclegiem za 2000 PLN. Tak, moi drodzy, zawaliłam, zapomniałam kupić biletów. Przełykając gorycz i rozczarowanie po raz kolejny postanowiliśmy przerzucić realizację naszego marzenia na przyszły rok, aż pewnego dnia zauważyłam, że na stronie Men Health organizowany jest konkurs, w którym do wygrania były wejściówki. Wysłałam go mojemu P. z zastrzeżeniem, że ma brać udział i już. Ja miałam wziąć w nim udział w wolnej chwili, z tymże… zupełnie o sprawie zapomniałam aż do chwili, gdy mój luby otrzymał informację, iż wygrał. Nawet nie chcecie słuchać, jakie oboje mieliśmy nastroje. Zawaliłam po raz drugi, więc tym razem to P. wziął sprawy w swoje ręce i znalazł sympatycznego Pana, od którego w ostatniej chwili odkupił bilet dla mnie. Oba były wcześniejszego wstępu. Udało się! Pojechaliśmy!




  • PIERWSZE WRAŻENIA


Z naszymi biletami wpuszczali dużo wcześniej. Mimo ogromnej ilości osób nie staliśmy w kolejce nawet godziny. Ba, jestem skłonna stwierdzić, że wszystko zamknęło się w trzydziestu minutach. Pełni nadziei i podekscytowania przekroczyliśmy próg Spodka. I… to było niesamowite. W środku było sporo osób, jednak spokojnie można było obejść wszystkie stanowiska, zjeść hotdoga, obejrzeć scenę (wyglądała spektakularnie!) a także… wziąć udział w turnieju Counter Strike’a Global Offensive. Zostałam wybrana do rozgrywek – i tu małe rozczarowanie – z każdego meczu brali dwie osoby z najlepszymi wynikami. Byłam druga przez prawie całą mapę (na początku prowadziłam!). Nawet nie wiecie, jakiego trzeba mieć pecha, kiedy ktoś w ostatnich 10 sekundach was wyprzedza o jedno, maksymalnie dwa zabicia, hahaha. Niestety, nie udało mi się zakwalifikować do drugiego etapu, ale możliwość zagrania na profesjonalnym sprzęcie oraz utarcia nosa kilku facetom i tak wprawiła mnie w dobry nastrój. Cały czas czułam się jak naćpana szczęściem, naprawdę. Coś cudownego. Kilkakrotnie musiałam przekonywać siebie samą, że to dzieje się naprawdę, że jestem w Spodku, że biorę udział w jednej z największych imprez e-sportowych, że obejrzę finał!




Niemal przy każdym stanowisku działo się coś ciekawego. Nam udało się kupić kilka części do mojego PC, którego powoli składaliśmy. I do tego w naprawdę konkurencyjnych  cenach – rewelacja! Zakupiliśmy też kilka pamiątek, jak wlepki z logo Virtus.Pro, wisiorek, bransoletki… By ten dzień wspominać jeszcze przez lata.
Atmosfera przez cały czas była niesamowita. Mimo, iż z każdą godziną robiło się coraz tłoczniej – nie przeszkadzało nam to.




  • MAŁE ROZCZAROWANIE


Nie mogę o tym nie wspomnieć. W trakcie trwania IEM’u, przy stanowisku Intela zorganizowane miało być spotkanie z polską drużyną. Miało ono trwać 45 minut. Wpuścili ograniczoną ilość osób – w tym i nas. Spokojnie, w te 45 minut każdy mógł dostać autograf i zrobić sobie zdjęcie z Virtusami, gdyby nie fakt, że nasi reprezentanci zerwali się po niespełna 30 minutach. Trochę przykre, no ale cóż, najwidoczniej nie można mieć wszystkiego. Zwiedziliśmy stanowiska, kupiliśmy co chcieliśmy, a ponieważ zostały niecałe dwie godziny do finału, postanowiliśmy udać się na scenę.



  • FINAŁ


Akurat rozgrywał się finał Starcrafta, którego ni chuchu nie rozumiem. Trochę się nagimnastykowaliśmy, ponieważ ciężko było znaleźć jakieś miejsca, jednak się udało. Tłumy były niesamowite. I to uczucie oczekiwania na mecz fnatic vs LG. Jednak nic nie pobije samego finału. Już pomijam efekty specjalne, które były naprawdę spektakularne, i świetną grę LG w pierwszej połowie meczu. To, co się działo na trybunach… No nie da się tego opisać. W życiu nie widziałam czegoś takiego na ŻADNYM meczu. Wszyscy kibicowali, krzyczeli, klaskali, skandowali, radość po każdym fragu ulubionej drużyny, czy żal po przegranej rundzie. No, tego się po prostu nie da opisać. I chociaż VP się nie dostali, chociaż LG to drużyna, którą lubię, acz nie uwielbiam, i tak kibicowałam im z całych sił (przepraszam, ale nie przepadam za fnatic).


Rety, co tu dużo mówić – to była REWELACJA. Żyłam tym wydarzeniem jeszcze kupę czasu, mimo, że minął ponad miesiąc, pisząc tego posta, nadal go przeżywam, czując przyjemne mrowienie w całym ciele. Naprawdę, uważam, że każdy fan e-spotu powinien wziąć udział w czymś takim. Tfu, nie tylko fan, ale i przeciwnik – na pewno zmieniłby wtedy zdanie.



  • NA KONIEC



Była to pierwsza impreza tego typu, w której brałam udział. I na pewno nie ostatnia. Chcę to przeżyć jeszcze nie raz, nie dwa a kilka co najmniej. Mimo kilku organizacyjnych niedociągnięć, mimo postawy VP… Nic nie było w stanie zepsuć mi tego dnia, nawet fakt, że to fnatic wygrało mistrzostwa. Naprawdę, moi mili, życzę każdemu, by choć raz przeżył coś tak emocjonującego.
I pamiętajcie! NEVER. STOP. GAMING.


Komentarze

  1. Fajnie, że udało Wam się dostać :) impreza raczej nie w moim stylu bo się kompletnie na temacie nie znam,ale rozumiem to uczucie szczęścia kiedy uda Ci się zrobić coś tak fajnego ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję ślicznie za pozostawienie po sobie śladu.:)

Zainteresują Cię również...

#32. WROCLOVE - SKYTOWER, OGRÓD JAPOŃSKI, MIASTO.

Cześć i czołem! Przychodzę do Was z drugą częśćią fotrelacji mojego pobytu w magicznym mieście – Wrocławiu. Nie chcąc się rozdrabniać – tym razem zapraszam Was na zdjęcia ze Sky Tower, fontanny multimedialnej, Ogrodu Japońskiego i miasta. Mam nadzieję, że fotografie przypadną Wam do gustu! Pierwszym punktem na naszej liście do zwiedzania było Sky Tower. Wybraliśmy się tam także dlatego, że we Wrocławiu byliśmy przed południem, a doba hotelowa zaczynała się po czternastej. Dodatkowo, miejsce naszego noclegu było rzut beretem od Sky Tower, tak więc po niemiłej niespodziance, jaką zafundował nam taksówkarz (niezrzeszony, za 2 km policzył sobie 25 PLN), zostawiliśmy rzeczy w hotelu i ruszyliśmy na podbój wrocławskich niebios. Polecam Sky Tower każdemu, kto lubi piękne widoki czy panoramę miasta. My byliśmy zakochani w tym, co ukazało się naszym oczom. Mieliśmy także farta – pogoda tego dnia była cudowna, powietrze przejrzyste, dzięki czemu wszyst

#12. DLACZEGO WARTO MIEĆ KOTA?

Cześć i czołem! Dziś post z mojej ulubionej, kociej kategorii. Będzie on pierwszym – mam nadzieję, że się Wam spodoba. Równocześnie, już na wstępie, chcę zaznaczyć, iż nie jest on tylko mojego autorstwa – swego czasu, na grupie Koty - nasza pasja. Kochamy,dbamy, bronimy , (do której serdecznie zapraszam wszystkich – zarówno miłośników kotowatych, jak i osoby, które pragną dowiedzieć się czegoś ciekawego) również spytałam, dlaczego warto mieć kota. Chciałabym, aby te kocie tematy nie były tylko moje ale również chociaż troszeczkę osób, które mają naprawdę olbrzymią wiedzę na ich temat. Acha. Od razu zaznaczam. Kocham wszystkie zwierzęta. WSZYSTKIE. Ale jestem kociarą . Nie psiarą. Nie chomikarą. Nie miłośniczką do nieskończoności innych zwierząt. Tak więc post ten będzie dotyczył TYLKO I WYŁĄCZNIE kotów. Na fotografiach oczywiście moje kotowate. Dlaczego warto mieć kota (jakby kogoś w ogóle trzeba było przekonywać…;)): 1.       Koty uczą pokory. Nie przybiega

#51. DOLINA PIĘCIU STAWÓW PO RAZ PIERWSZY - UMIERAJĄC NA SZLAKU... ;)

Hola :) Dziś przychodzę do Was z moją pierwszą samodzielnie zaplanowaną, zeszłoroczną wyprawą w góry – 20 lipca 2017 do Doliny Pięciu Stawów . I od razu na wstępie zaznaczę, że jeszcze nigdy nie dostałam po dupie tak, jak wtedy . Generalnie Dolina Pięciu Stawów marzyła mi się już od kilku lat. Gdzieś w internecie natknęłam się na relacje z tej trasy, urzekły mnie zdjęcia i pełne zachwytu opisy. Naczytałam się, że trasa jest przyjemnie prosta, przyjemna i obfituje w boskie przeżycia wizualne. Byłam tak zaaferowana, że mało brakowało, a wybrałabym się tam pół roku wcześniej – w zimie ! O, ja głupia … Wyprawa do Doliny Pięciu Stawów zweryfikowała moją wiedzę, mój zapał i przede wszystkim – mój dystans i respekt do gór. Zaczęło się niewinnie – od ponad godzinnego krążenia w okolicy parkingów i szukania wolnego miejsca do zaparkowania, co bardzo opóźniło całą wyprawę. Potem podróż asfaltem ponad 3 km żeby dojść do Palenicy… Bilety kupiliśmy ok. 11. Abstrahując… Kolejka do prz