Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare. 😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwyk...
Cześć i czołem! Wiosna w pełni – na zewnątrz temperatury przekraczają dwadzieścia stopni, jeszcze o 20 wieczorem jest jasno a przyjemna aura napawa dobrym samopoczuciem. Nie chcąc zaburzać tegoż porządku przychodzę do Was z recenzją iście wiosennego produktu – różowiutkiego masła do ciała o obłędnym zapachu róży. Produkt, o którym mowa, mam obecnie w dwóch wersjach opakowaniowych, co możecie zobaczyć po samych zdjęciach – różnią się one wagą jak i szatą graficzną. W obu przypadkach jest to jednak to samo masło różane do ciała od BARWY. Pochodzi on z serii Barwy Harmonii, poza nim mamy jeszcze do wyboru wariant oliwkowy, którego nie udało mi się dostać. Masełko ma uroczy, różowy kolor. Po otwarciu pojemniczka i zdjęciu zabezpieczenia, poza kolorem, do naszych nozdrzy natychmiast wdziera się dość mocny, różany zapach. Przyznaję, że na początku bardzo mi on przeszkadzał, jednak z czasem przywykłam. Warto wspomnieć, że nie przepadam za różanymi perfumami, św...