Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2018

#78. TATRZAŃSKI RESET - Dolina Pięciu Stawów i Rusinowa Polana

Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare.  😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwykle z

#56. DWUDNIOWY WYPAD NA WIEŚ - TROPIE ♥

Hola! Dziś zapraszam Was na kilka kadrów z mojej ukochanej wsi - Tropia . Choć nie spędzam tam ostatnio za dużo czasu (a wręcz przeciwnie), to jest to idealne miejsce na zwolnienie tempa, odpoczynek, naładowanie baterii. Tropie to niewielka wieś położona 20 km od Nowego Sącza, z jednej strony otoczone przez Jezioro Czchowskie - wchodząc na wzgórze koło naszego domu ma się świadomość, że jest się na wyspie :) Jest to więc idealne miejsce dla osób uwielbiających ciszę, spokój oraz obcowanie z naturą. No i położone jest niedaleko Sącza, gdzie można zjeść lody najpyszniejsze na świecie - z Orawianki . ♥ Ach, no i nie ma nic lepszego od rosnących dziko poziomek !

#55. BO W ŻYCIU PIĘKNE SĄ TYLKO CHWILE... CZYLI JEDNODNIOWY WYPAD NAD MORZE.

Ahoj :) Dziś przychodzę do Was z pełną harmonii, spokoju i błękitu relacją z spontanicznego wypadu nad nasze piękne, polskie morze. Pomysł na jakiś szalony, krótki wyjazd chodził mi po głowie od weekendu czerwcowego, kiedy to nosiło mnie niemiłosiernie i planowo mieliśmy go spędzić albo w górach albo na wsi. Jednak niezbyt ciekawa prognoza pogody sprawiła, że nie wyściubiliśmy nosa spoza mieszkania. Generalnie, w góry wybieramy się już od półtora miesiąca, ale co akurat mamy wolne, to pogoda jest do chrzanu… ;) Za to w ostatni weekend, który trwał dla mnie aż do wtorku, udało mi się zaszaleć i odhaczyć wyjazd zarówno na wieś (relacja niebawem) jak i nad morze właśnie. Jak szaleć, to szaleć … Trzeba było znaleźć tylko kompana! Choć większość najbliższych uznało mnie za  nienormalną i kazano puknąć mi się w czółko , ukochana ciocia stanęła na wysokości zadania i postanowiła zabrać się ze mną. Wyjechałyśmy w niedzielę po 21 cudownym TLK z Krakowa, by w Gdańsku zameldować się pr