Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2018

#78. TATRZAŃSKI RESET - Dolina Pięciu Stawów i Rusinowa Polana

Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare.  😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwykle z

#42. GÓRY ZIMĄ - DOLINA STRĄŻYSKA, CZERWONA PRZEŁĘCZ, DOLINA BIAŁEGO ORAZ DOLINA BIAŁKI.

Hej :) Dziś przychodzę do Was z kolejną fotorelacją – tym razem z dwóch „zimowych wyjazdów” w góry. Pierwszy z nich miał miejsce na początku grudnia 2017 – za cel obraliśmy sobie Dolinę Strążyska -> Czerwoną Przełęcz -> Dolinę Białego a ponadto z zahaczeniem o Wodospad Siklawicę i Sarnią Skałę . I tutaj wszystko się udało, choć warunki były nie do końca sprzyjające. Pogoda była piękna, słoneczna, na szlaku widać było zarówno wiosnę, jesień jak i zimę. Jedynym olbrzymim minusem był fakt, że wybraliśmy się akurat wraz ze spadkiem temperatur poniżej zera co skutkowało tym, że niemal cały szlak był bardzo oblodzony. Generalnie trasa nie jest ciężka (i piszę to ja – osoba z kilkunastoma kilogramami za dużo i chorymi kolanami) – spokojnie można ją przejść jednym tempem bez wywieszonego jęzora, jednak wszechobecny lód skutecznie utrudniał zarówno wchodzenie (choć to jeszcze spokojnie dało się przeżyć) jak i – o zgrozo – schodzenie, które w moi