Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2019

#78. TATRZAŃSKI RESET - Dolina Pięciu Stawów i Rusinowa Polana

Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare.  😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwykle z

#68. ZIELONYM SZLAKIEM Z GĘSIEJ SZYI DO GĄSIENICOWEJ - UMIERAJĄC NA SZLAKU PO RAZ DRUGI

 Hola! Dzisiejsza relacja z kwietniowej wyprawy górskiej będzie niczym scenariusz dobrego filmu fabularnego z elementami tragicznymi – nie zabraknie w niej dobrego humoru, skrajnej nieodpowiedzialności, walki o marzenia, przetrwanie a w pewnym momencie – także i o życie, i całej masy pierwszych razów :) Obsada iście gwiazdorska – albowiem znajdę się w niej ja oraz moja kumpela – Juśka, która wybrała się ze mną w góry po raz pierwszy i, zgaduję, równocześnie ostatni! Generalnie, cytując Pyskacza z Jak wytresować smoka : „Wykazałyście się wiele razy – i to wybitną głupotą” ;) Ale, co by nie wychodzić przed szereg – zacznijmy od początku. W połowie kwietnia trafił się w Tatrach przepiękny tydzień – niemal dzień w dzień słoneczko, widoczność na sto procent, no cud miód, orzeszki w karmelu. Grzechem byłoby więc z takiej pogody nie skorzystać, dlatego też 16 kwietnia o 6:10 zameldowałyśmy się z Juśką na krakowskim RDA, skąd wysłużonym szwagropolem ruszyłyśmy na podbój