Przejdź do głównej zawartości

#78. TATRZAŃSKI RESET - Dolina Pięciu Stawów i Rusinowa Polana

Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare.  😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwykle z

#42. GÓRY ZIMĄ - DOLINA STRĄŻYSKA, CZERWONA PRZEŁĘCZ, DOLINA BIAŁEGO ORAZ DOLINA BIAŁKI.




Hej :)
Dziś przychodzę do Was z kolejną fotorelacją – tym razem z dwóch „zimowych wyjazdów” w góry. Pierwszy z nich miał miejsce na początku grudnia 2017 – za cel obraliśmy sobie Dolinę Strążyska -> Czerwoną Przełęcz -> Dolinę Białego a ponadto z zahaczeniem o Wodospad Siklawicę i Sarnią Skałę. I tutaj wszystko się udało, choć warunki były nie do końca sprzyjające.










Pogoda była piękna, słoneczna, na szlaku widać było zarówno wiosnę, jesień jak i zimę. Jedynym olbrzymim minusem był fakt, że wybraliśmy się akurat wraz ze spadkiem temperatur poniżej zera co skutkowało tym, że niemal cały szlak był bardzo oblodzony. Generalnie trasa nie jest ciężka (i piszę to ja – osoba z kilkunastoma kilogramami za dużo i chorymi kolanami) – spokojnie można ją przejść jednym tempem bez wywieszonego jęzora, jednak wszechobecny lód skutecznie utrudniał zarówno wchodzenie (choć to jeszcze spokojnie dało się przeżyć) jak i – o zgrozo – schodzenie, które w moim wykonaniu zakrawało w niektórych momentach o komedię (bez zjazdu na dupie się nie obeszło :D). Ale tak czy siak, warto było - w miarę prosta trasa a widoki bajeczne!!!










































 Do Doliny Strążyska, Wodospadu i na Sarnią Skałę na pewno wybiorę się jeszcze latem. Ach – i tu ciekawostka – dopiero jak dotarliśmy na rozwidlenie pomiędzy Czerwoną Przełęczą a przedłużeniem Doliny Strążyskiej do Wodospadu Siklawica dotarło do mnie, że byłam w tym miejscu na wycieczce szkolnej w LO. – 1 października 2009 roku – jako miłą pamiątkę wrzucam kilka koszmarnych zdjęć z tamtego okresu poniżej :D (PS: nigdy więcej nie powiem, że nie widzę u siebie progresu jeśli chodzi o fotografię ;)).




Drugą… „wycieczką” docelowo miała być Rusinowa Polana z rodziną chłopaka – bratem, jego żoną i dwójką córeczek (4.5 i 1.5 latek). No cóż… Cała wyprawa (20.01.2018) skończyła się prawie pięciogodzinna drogą do Zakopanego, wyjściem na drogę do Morskiego Oka, dojściem do Doliny Białki i to na tyle, bo było już mega późno a tak długa podróż dała się każdemu we znaki. Głównie chodziło o to, żeby pokazać dziewczynkom prawdziwą zimę, wzięliśmy nawet sanki i jabuszko aby mogły poszaleć. I generalnie było super, dziewczyny były zachwycone, sanki były w użytku cały czas, do tego mój P. wykombinował jabuszko-pojazd, do mnóstwo śniegu, ładne widoki no ale niestety – ani za dużo się nie nachodziliśmy ani nie naoglądaliśmy. Zahaczyliśmy też oczywiście o Krupówki, gdzie zjedliśmy obiad.




















Pomijam już fakt, że w drodze do Zakopanego dzięki zaproponowanemu przez GPS’a skrótowi samochód niemal nie wypadł z drogi (zbyt stromy i oblodzony podjazd) a w trasie powrotnej kilkanaście samochodów przed nami miejsce miał tragiczny wypadek.
No… A najlepsze na koniec… Przez całą noc z soboty na niedzielę padał śnieg i następnego dnia cały Kraków był bajecznie biały… ;) Także, w niedzielę również dziewczyny (jak i dorośli!) wybawili się w śniegu, zjeżdżali na sankach, lepili bałwana i tarzali się w białym puchu, haha.



Tak czy siak, Rusinowa Polana jest naszym kolejnym celem, który mamy zamiar zrealizować jeszcze tej zimy. Trzymajcie kciuki, że tym razem dojedziemy na czas!



Komentarze

  1. w kontekscie wydarzeń z wczoraj, góry brzmią tak groźnie, nawet zwyczanje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. śledziłam tą historię od początku :( góry są tak samo piękne jak i niebezpieczne :( teraz mam juz tylko nadzieję, że faktycznie udało im się zdobyć ten szczyt...

      Usuń
  2. Oh jakie piękne widoki :) w tym roku w okresie zimowym też zachciało mi się poczuć tą magiczną atmosferę i wybrałam się do Bielska Białej i Szczyrku, ale marzą mi sie Tatry :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe krajobrazy. Aż chce się jechać w góry :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepiękne zdjęcia! Sama raczej nie wybrałabym się w taką wyprawę, dlatego tym lepiej dla mnie, że mogę te cudne widoki zobaczyć przez ekran :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ładne widoki ;) dobre miejsce na odpoczynek ;)

    Zapraszam CAKEMONIKA :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Góry zima to nie dla mnie, łe miło poczytać i pooglądać o cudzych wyprwach

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję ślicznie za pozostawienie po sobie śladu.:)

Zainteresują Cię również...

#32. WROCLOVE - SKYTOWER, OGRÓD JAPOŃSKI, MIASTO.

Cześć i czołem! Przychodzę do Was z drugą częśćią fotrelacji mojego pobytu w magicznym mieście – Wrocławiu. Nie chcąc się rozdrabniać – tym razem zapraszam Was na zdjęcia ze Sky Tower, fontanny multimedialnej, Ogrodu Japońskiego i miasta. Mam nadzieję, że fotografie przypadną Wam do gustu! Pierwszym punktem na naszej liście do zwiedzania było Sky Tower. Wybraliśmy się tam także dlatego, że we Wrocławiu byliśmy przed południem, a doba hotelowa zaczynała się po czternastej. Dodatkowo, miejsce naszego noclegu było rzut beretem od Sky Tower, tak więc po niemiłej niespodziance, jaką zafundował nam taksówkarz (niezrzeszony, za 2 km policzył sobie 25 PLN), zostawiliśmy rzeczy w hotelu i ruszyliśmy na podbój wrocławskich niebios. Polecam Sky Tower każdemu, kto lubi piękne widoki czy panoramę miasta. My byliśmy zakochani w tym, co ukazało się naszym oczom. Mieliśmy także farta – pogoda tego dnia była cudowna, powietrze przejrzyste, dzięki czemu wszyst

#12. DLACZEGO WARTO MIEĆ KOTA?

Cześć i czołem! Dziś post z mojej ulubionej, kociej kategorii. Będzie on pierwszym – mam nadzieję, że się Wam spodoba. Równocześnie, już na wstępie, chcę zaznaczyć, iż nie jest on tylko mojego autorstwa – swego czasu, na grupie Koty - nasza pasja. Kochamy,dbamy, bronimy , (do której serdecznie zapraszam wszystkich – zarówno miłośników kotowatych, jak i osoby, które pragną dowiedzieć się czegoś ciekawego) również spytałam, dlaczego warto mieć kota. Chciałabym, aby te kocie tematy nie były tylko moje ale również chociaż troszeczkę osób, które mają naprawdę olbrzymią wiedzę na ich temat. Acha. Od razu zaznaczam. Kocham wszystkie zwierzęta. WSZYSTKIE. Ale jestem kociarą . Nie psiarą. Nie chomikarą. Nie miłośniczką do nieskończoności innych zwierząt. Tak więc post ten będzie dotyczył TYLKO I WYŁĄCZNIE kotów. Na fotografiach oczywiście moje kotowate. Dlaczego warto mieć kota (jakby kogoś w ogóle trzeba było przekonywać…;)): 1.       Koty uczą pokory. Nie przybiega

#51. DOLINA PIĘCIU STAWÓW PO RAZ PIERWSZY - UMIERAJĄC NA SZLAKU... ;)

Hola :) Dziś przychodzę do Was z moją pierwszą samodzielnie zaplanowaną, zeszłoroczną wyprawą w góry – 20 lipca 2017 do Doliny Pięciu Stawów . I od razu na wstępie zaznaczę, że jeszcze nigdy nie dostałam po dupie tak, jak wtedy . Generalnie Dolina Pięciu Stawów marzyła mi się już od kilku lat. Gdzieś w internecie natknęłam się na relacje z tej trasy, urzekły mnie zdjęcia i pełne zachwytu opisy. Naczytałam się, że trasa jest przyjemnie prosta, przyjemna i obfituje w boskie przeżycia wizualne. Byłam tak zaaferowana, że mało brakowało, a wybrałabym się tam pół roku wcześniej – w zimie ! O, ja głupia … Wyprawa do Doliny Pięciu Stawów zweryfikowała moją wiedzę, mój zapał i przede wszystkim – mój dystans i respekt do gór. Zaczęło się niewinnie – od ponad godzinnego krążenia w okolicy parkingów i szukania wolnego miejsca do zaparkowania, co bardzo opóźniło całą wyprawę. Potem podróż asfaltem ponad 3 km żeby dojść do Palenicy… Bilety kupiliśmy ok. 11. Abstrahując… Kolejka do prz