Przejdź do głównej zawartości

#78. TATRZAŃSKI RESET - Dolina Pięciu Stawów i Rusinowa Polana

Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare.  😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwykle z

#6. HELLO, SPRING! CZYLI AKCJA CELEBRUJ CHWILE.

Cześć i czołem!
W sumie sama w to nie wierzę, ale dzisiejszym postem w końcu uda mi się załapać do akcji Celebruj Chwile organizowanej przez Arcy Joko, a mianowicie do punktu numer jeden dotyczącego wiosennego spaceru.


Słowem wstępu powiem tylko, że śledzę tą akcję od początku jej istnienia (ubóstwiam ją!) dlatego naprawdę cieszę się, że tym razem i ja dołożę swoją cegiełkę.

Dzisiejszy post będzie fotorelacją z mojego oficjalnego otwarcia sezonu wiosenno-rolkowego! Nie przedłużając, zapraszam do oglądania!



No cóż, muszę się Wam przyznać, że moje rolki mają już trochę lat – trzeba się nieźle namachać, żeby w ogóle jechały, haha. Ale tłumaczę to sobie tak – spalę przynajmniej więcej kalorii!




Wiosna to dla mnie przede wszystkim budząca się do życia przyroda oraz kwitnące kwiaty wiśni, śliwek, brzoskwiń... Kojarzy mi się to z Japonią, która tak bardzo mnie fascynuje...









No czyż to nie jest piękne?! I nie, nie chodzi o zdjęcia a o sam fakt istnienia tak obłędnych kwiatów... Aczkolwiek muszę Wam powiedzieć, iż w ogóle nie widziałam pszczół... Trochę mnie to martwi.



Takie przepiękne magnolie kwitną na moim osiedlu. Na wsi również mamy swoją, dużo większą, jak się uda to po weekendzie się pochwalę. Ale napiszę Wam ciekawostkę - największa magnolia jaką kiedykolwiek widziałam w całym swoim życiu rośnie przy rondzie Mogilskim w Krakowie na prywatnej posesji, na szczęście od strony ulicy. Jest tak wielka i rozłożysta, że przerosła dom przed którym kwitnie.:)





Kilka oddalonych zdjęć, na ostatnim z nich widać, że ktoś się bał iż ukradną mu trzepak i go zabezpieczył. Kurczę, mieszkam tu od grudnia i coraz bardziej lubię to moje osiedle. No tylko spójrzcie na tą alejkę wśród różowych kwiatów... Jak w bajce...



Fiołki również już kwitną, tak samo zresztą jak szafirki. Strasznie chciałam mieć je na balkonie, ale coś mi się wydaje, że zanim się za niego weźmiemy, to sezon minie... Ale i tak, jeśli chodzi o fiołki, to najpiękniejsze kwitną u mnie na wsi na skarpie - jest ich od groma, a pachną tak obłędnie...


Uwielbiam fotografować jedzenie... Co zresztą widać chociażby na moim FB czy instagramie. Ogólnie rzecz biorąc uwielbiam gotować i eksperymentować w kuchni. Nadaję się na idealną kurę domową, hahaha!



A to zdjęcie zrobiłam z okna. Ogólnie rzecz biorąc nie chciałam pokazywać jakie wielkie i piękne drzewo rośnie tuż przed moim blokiem, dopóki nie zakwitnie do końca, jednak ten gołąbek tak mnie urzekł, że nie potrafiłam go nie sfotografować. 


Na koniec, muffinka mojej roboty. Poza gotowaniem, kocham również piec, w szczególności muffiny. A jak dodamy do tego ozdabianie - jestem w raju! Jeśli zaś chodzi o przepis jest to najprostsza maślana muffinka, w środeczku ma dwie kostki mlecznej czekolady. Sama dekoracja jest banalnie  prosta - w miseczce łączymy ser mascarpone, kilka kropel soku z cytryny oraz odpowiednią dla nas ilość cukru pudru (żeby było gęstsze i słodsze), dodajemy odrobinę barwnika w proszku (do kupienia w sklepach cukierniczych) i mieszamy. Powstałą masę wkładamy do rękawa, wybieramy końcówkę i nakładamy pojedynczo. Na koniec układamy trzy M&M'sy (te z żółtej paczki) i gotowe. Ja jeszcze kupiłam cukrowe motylki - bodajże w biedronce, Oetkera.
Ogólnie była to jedna z osiemnastu muffin jakie zrobiłam na święta, niestety tylko tą zdążyłam sfotografować - gdy rano wstałam, żadnej już nie było.

No, jeśli chodzi o zdjęcia, to by było na tyle. Nawet nie wiecie jak bardzo pozytywnie naładowała mnie taka przejażdżka, w sumie osiedlowa. Był to również dobry powód do wcześniejszej pobudki. Naprawdę, dało kopa na cały dzień - a musicie wiedzieć, że zwieńczyłam go morderczym treningiem na siłowni.

Pozdrawiam Was serdecznie i życzę przepięknej wiosny, zarówno za oknem jak i w sercu!
Wiosenna Paula.



PS: Więcej informacji na temat akcji Celebruj Chwile znajdziecie na blogu Joko.

Komentarze

  1. Hah dzięki bardzo za udział w akcji! Muszę powiedzieć, że ze wszystkich zdjęciowych postów jakie kiedykolwiek powstały do akcji ten jest chyba najbardziej różnorodny i nie wiem czy nie najbardziej mi się spodobał... ale nie mów innym :D Powinnam być bezstronna :D
    Kwitnące drzewa to naprawdę piękny widok, ot prozaiczna rzecz, niektórzy nie zwracają na to uwagi, a ja też się zawsze zachwycam. Jedzeniowe zdjęcia są super, a muffinka.. o matko <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Japonia jest tak ciekawa, że nie da się tego opisać :D jej, też bym z chęcią poszła na rolki, ale moje nie wytrzymały presji czasu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, tak, zdecydowanie, zgadzam się w stu procentach.:)
      i spoczko, moje jeszcze troszkę a też nie wytrzymają.:D

      Usuń
  3. śliczne zdjęcia :)

    http://fashionismywold.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję ślicznie za pozostawienie po sobie śladu.:)

Zainteresują Cię również...

#32. WROCLOVE - SKYTOWER, OGRÓD JAPOŃSKI, MIASTO.

Cześć i czołem! Przychodzę do Was z drugą częśćią fotrelacji mojego pobytu w magicznym mieście – Wrocławiu. Nie chcąc się rozdrabniać – tym razem zapraszam Was na zdjęcia ze Sky Tower, fontanny multimedialnej, Ogrodu Japońskiego i miasta. Mam nadzieję, że fotografie przypadną Wam do gustu! Pierwszym punktem na naszej liście do zwiedzania było Sky Tower. Wybraliśmy się tam także dlatego, że we Wrocławiu byliśmy przed południem, a doba hotelowa zaczynała się po czternastej. Dodatkowo, miejsce naszego noclegu było rzut beretem od Sky Tower, tak więc po niemiłej niespodziance, jaką zafundował nam taksówkarz (niezrzeszony, za 2 km policzył sobie 25 PLN), zostawiliśmy rzeczy w hotelu i ruszyliśmy na podbój wrocławskich niebios. Polecam Sky Tower każdemu, kto lubi piękne widoki czy panoramę miasta. My byliśmy zakochani w tym, co ukazało się naszym oczom. Mieliśmy także farta – pogoda tego dnia była cudowna, powietrze przejrzyste, dzięki czemu wszyst

#12. DLACZEGO WARTO MIEĆ KOTA?

Cześć i czołem! Dziś post z mojej ulubionej, kociej kategorii. Będzie on pierwszym – mam nadzieję, że się Wam spodoba. Równocześnie, już na wstępie, chcę zaznaczyć, iż nie jest on tylko mojego autorstwa – swego czasu, na grupie Koty - nasza pasja. Kochamy,dbamy, bronimy , (do której serdecznie zapraszam wszystkich – zarówno miłośników kotowatych, jak i osoby, które pragną dowiedzieć się czegoś ciekawego) również spytałam, dlaczego warto mieć kota. Chciałabym, aby te kocie tematy nie były tylko moje ale również chociaż troszeczkę osób, które mają naprawdę olbrzymią wiedzę na ich temat. Acha. Od razu zaznaczam. Kocham wszystkie zwierzęta. WSZYSTKIE. Ale jestem kociarą . Nie psiarą. Nie chomikarą. Nie miłośniczką do nieskończoności innych zwierząt. Tak więc post ten będzie dotyczył TYLKO I WYŁĄCZNIE kotów. Na fotografiach oczywiście moje kotowate. Dlaczego warto mieć kota (jakby kogoś w ogóle trzeba było przekonywać…;)): 1.       Koty uczą pokory. Nie przybiega

#51. DOLINA PIĘCIU STAWÓW PO RAZ PIERWSZY - UMIERAJĄC NA SZLAKU... ;)

Hola :) Dziś przychodzę do Was z moją pierwszą samodzielnie zaplanowaną, zeszłoroczną wyprawą w góry – 20 lipca 2017 do Doliny Pięciu Stawów . I od razu na wstępie zaznaczę, że jeszcze nigdy nie dostałam po dupie tak, jak wtedy . Generalnie Dolina Pięciu Stawów marzyła mi się już od kilku lat. Gdzieś w internecie natknęłam się na relacje z tej trasy, urzekły mnie zdjęcia i pełne zachwytu opisy. Naczytałam się, że trasa jest przyjemnie prosta, przyjemna i obfituje w boskie przeżycia wizualne. Byłam tak zaaferowana, że mało brakowało, a wybrałabym się tam pół roku wcześniej – w zimie ! O, ja głupia … Wyprawa do Doliny Pięciu Stawów zweryfikowała moją wiedzę, mój zapał i przede wszystkim – mój dystans i respekt do gór. Zaczęło się niewinnie – od ponad godzinnego krążenia w okolicy parkingów i szukania wolnego miejsca do zaparkowania, co bardzo opóźniło całą wyprawę. Potem podróż asfaltem ponad 3 km żeby dojść do Palenicy… Bilety kupiliśmy ok. 11. Abstrahując… Kolejka do prz