Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare. 😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwyk...
Hola!
Lipiec w Tatrach nas nie rozpieszczał – co mieliśmy wolne, to tam
istny armagedon. No ale, co by nie siedzieć całego miesiąca z założonymi rękoma
(wycieczka do Łodzi się nie liczy!) wczoraj postanowiliśmy wybrać się na spacer
w bliższe okolice – do Ojcowa. Choć mieszkamy niedaleko – wstyd przyznać, ja
byłam tam raz i tylko pod Maczugą Herkulesa, lata temu, a P. zjeździł okolice
na rowerze. Nigdy jednak żadne z nas nie weszło tam na żaden szlak. Jadąc
tydzień temu do Łodzi przejeżdżaliśmy właśnie niedaleko Ojcowa i bardzo
spodobały mi się skałki widoczne z trasy, dlatego w głowie zaczęłam planować
trasę na najbliższą sposobność. I taka oto wczoraj nastąpiła. Trasa mniej więcej wyglądała tak (w rzeczywistości zrobiliśmy więcej kilometrów i przewyższeń przez zabłądzenie oraz kręcenie się w te i we wte :-)).
Wstępnie mieliśmy zamiar przejść ok. 10 km, jednak pogoda oraz złe
samopoczucie z rana szybko zweryfikowały nasze plany. Ruszyliśmy z parkingu,
tuż spod zamku, zielonym szlakiem, błądząc już niemal na początku i przechodząc
spory kawał leśną ścieżką pod górę – tracąc przy tym niecałe dwa kilometry i
trochę czasu. Co jak co, ale moim zdaniem, oznakowanie szlaków w Ojcowie jest
zdrowo pokręcone. Na szczęście udało nam się wrócić na właściwą drogę –
najpierw szliśmy asfaltem a przy kasie, w której można było kupić bilety do jaskini
Ciemnej odbiliśmy dość stromo do lasu. Raz wspinaliśmy się po schodkach, raz po
korzeniach a raz szliśmy po prostu leśną ścieżką. Droga w górę dość stroma i
męcząca, głównie jednak ze względu na nieznośną temperaturę, duchotę i kompletny
brak wiatru. Za to na trasie kilka ładnych punktów widokowych. Ludzi trochę, głównie
do wysokości jaskini, potem luźno.
Schodząc w dół wracamy na asfalt. Polecam przy zejściu z zielonego zatrzymać się w niedużej budce prowadzonej przez przesympatyczną panią na coś do picia bądź jedzenia – my zdecydowaliśmy się na mega orzeźwiającą lemoniadę za 5 PLN oraz frytki za 10 PLN. Widzieliśmy też zapiekanki – zdecydowanie robione w domu z całą masą świeżych dodatków. A same frytki jak i lemoniada były pyszne. Z jedzeniem mogliśmy usiąść sobie na ławce, dookoła zielona łąka, skałki, dla dzieci trampolina i basen.
I weź tu ogarnij człowieku!
Tu zbłądziliśmy.
Kasa do Jaskini Ciemnej. Tu odbijamy z asfaltu w lewo, wciąż
zielonym szlakiem.
Mocno pod górkę, raz schodami, raz po korzeniach a raz udeptaną
ścieżką.
Pierwszy punkt widokowy. Im wyżej, tym bardziej wow.
Wejście do Jaskini Ciemnej.
Kolejny punkt widokowy.
Wciąż pod górkę.
I kolejne piękne miejsce.
Schodząc w dół wracamy na asfalt. Polecam przy zejściu z zielonego zatrzymać się w niedużej budce prowadzonej przez przesympatyczną panią na coś do picia bądź jedzenia – my zdecydowaliśmy się na mega orzeźwiającą lemoniadę za 5 PLN oraz frytki za 10 PLN. Widzieliśmy też zapiekanki – zdecydowanie robione w domu z całą masą świeżych dodatków. A same frytki jak i lemoniada były pyszne. Z jedzeniem mogliśmy usiąść sobie na ławce, dookoła zielona łąka, skałki, dla dzieci trampolina i basen.
Pyszna, domowa lemoniada.
Ruszyliśmy w drogę powrotną, tym razem po asfalcie na początku
szlakiem żółtym i czerwonym, do których przy monumentalnej bramie Krakowskiej
dołączał także szlak niebieski. W pierwotnej wersji mieliśmy odbić za bramą aż
pod Grotę Łokietka (nie wchodząc do środka), a potem wrócić czarnym szlakiem,
zrobić kółeczko żółtym i zielonym a następnie zielonym z czarnym wrócić pod
zamek, spod którego startowaliśmy, no ale jak na początku wspomniałam – pogoda i
samopoczucie zweryfikowały. Tak więc już do końca trzymaliśmy się szlaku
niebiesko-czerwono-żółto-czarnego. Zatrzymaliśmy się jedynie dłużej przy bramie
– była naprawdę niesamowita. Kawałeczek dalej mogliśmy wejść do wysokiej acz
płytkiej jaskini.
Wcześniej zatrzymaliśmy się jeszcze przy Źródle Miłości z przyjemnie chłodną wodą - słyszeliśmy, jak przewodnik odradzał picie z niej.;) Minęliśmy jeszcze stawy, w których hodowane były pstrągi i już byliśmy znów na parkingu, gdzie oboje walczyliśmy już z okropnymi bólami głowy. I generalnie dobrze, że postanowiliśmy skrócić sobie wycieczkę, bo ledwo wyjechaliśmy z Ojcowskiego Parku Narodowego a zaczęło padać oraz grzmieć.
Brama Krakowska.
Wcześniej zatrzymaliśmy się jeszcze przy Źródle Miłości z przyjemnie chłodną wodą - słyszeliśmy, jak przewodnik odradzał picie z niej.;) Minęliśmy jeszcze stawy, w których hodowane były pstrągi i już byliśmy znów na parkingu, gdzie oboje walczyliśmy już z okropnymi bólami głowy. I generalnie dobrze, że postanowiliśmy skrócić sobie wycieczkę, bo ledwo wyjechaliśmy z Ojcowskiego Parku Narodowego a zaczęło padać oraz grzmieć.
Samą wycieczkę bardzo polecam. Widoki są przednie a skały wyglądają
fenomenalnie. Jest na czym zawiesić oko, co zobaczyć, zwiedzić. My już teraz
wiemy, że na pewno tu wrócimy – by więcej pochodzić, odwiedzić jaskinie i
spróbować ojcowskiego pstrąga. No i zobaczyć Maczugę Herkulesa :) Z chęcią
wybierzemy się szczególnie złotą jesienią oraz białą zimą.
Ach, no i ten – prawie na całym obszarze jak i jeszcze kawałek za
Ojcowem nie ma zasięgu :-)
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję ślicznie za pozostawienie po sobie śladu.:)