Przejdź do głównej zawartości

#78. TATRZAŃSKI RESET - Dolina Pięciu Stawów i Rusinowa Polana

Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare.  😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwykle z

#8.HELLO, AUTUMN!






Hello, autumn!






Dziś pierwszy dzień kalendarzowej jesieni. Choć poranki są chłodne, za dnia pogoda sprawia, że wciąż ciężko pożegnać się z latem. Słońce nadal świeci, lecz już nie tak mocno, upalnie, na niebie pojawia się coraz więcej szarych chmur. Uwielbiam ten proces – proces zmian. To ciepło, takie pomarańczowe, pachnące herbatą z cytryną, kąpielą z pianą, z grubymi skarpetami i ukochaną książką, którą czytamy w fotelu, otuleni grubym kocem. Podkoszulki i krótkie spodenki ustępują miejsca swetrom, kardiganom, klapki i sandały biorą urlop, w zamian wyjmujemy cieplejsze obuwie: kozaki, botki.
Znika zieleń, błękit i uczucie wszechobecnej beztroski. Pojawia się butelkowa zieleń, marsala, musztarda. To ten czas, kiedy brak nastroju możemy usprawiedliwić chandrą. Bo, przecież jesień.

Choć wielu osobom ten czas kojarzy się raczej negatywnie – zimno, mokro, szaro i buro, ja uważam, że ta pora roku jest niesamowita. W ciepłym, jesiennym słońcu zdjęcia wychodzą potulne, sympatyczne. Góry mienią się pięknymi barwami: złotem, czerwienią, brązem i żółcią. Zakładam ukochane rękawiczki, czapkę i szalik. Mam więcej czasu dla siebie, bo szybciej robi się ciemno. Równocześnie zaczynam maksymalnie wykorzystywać dzień.
Jesień to również czas zadumy, refleksji. Sprzyja wspomnieniom, napawa nas lekkim, melancholijnym nastrojem, niezrozumianą tęsknotą – niemal wszystko mówi nam, że oto przemija czas.

Lato, które minęło, było dla mnie jednym z najbardziej zakręconych i pozytywnych. Być może zabrzmi to nieprawdopodobnie, ale znalazłam pracę w zawodzie. Na początku były to bezpłatne praktyki, później płatny staż a od zeszłego poniedziałku normalnie płatna praca. Spełniam się jako dziennikarz-pisarz-felietonista-jak-zwał-tak-zwał. Może tematycznie nie jest to coś, co mnie  jakoś szczególnie kręci, ale sam fakt, że zarabiam na siebie pisząc, tworząc, napawa mnie szczęściem i sprawia, że po części czuję się spełniona. Do tego zespół, z którym pracuję, jest niesamowity! Jestem szczęśliwa.


Dostałam się na studia. Na filologię angielską. Zrezygnowałam, gdyż prawdopodobieństwo, że je skończę (licencjat) jest raczej niewielkie. Zrekrutowałam się za to na magisterkę. Dziennikarstwo i komunikacja społeczna. Już teraz widzę, jak ten rok przerwy mnie rozleniwił, dlatego będzie trzeba wziąć się w garść.
Przez wypadki losowe z wyjazdu do Chorwacji musieliśmy zrezygnować. Nie chcę się zbytnio rozpisywać, po prostu, jedna z najbliższych mi osób miała w tym czasie bardzo poważną operację. Nie mogłam inaczej. I nie żałuję. Wakacje nie uciekną.
W końcu ruszyłam wraz z przyjaciółką z portalem informacyjnym dotyczącym dzielnicy, w której się obie wychowałyśmy. Poza tym, założyłyśmy również naszą stronę z fotografiami. Mam nadzieję, iż wszystko nareszcie ruszy.
Plany życiowe znowu zmienione, choć teraz tak naprawdę wszystko zależy od bzdurnych instytucji. Ja jedynie mogę się postarać i liczyć na szczęście. Ot, co.

Zbieram kasztany. Obserwuję zmiany. Idę codziennie przez planty w słuchawkach na uszach i się uśmiecham. Jesień. Piękno dociera zewsząd. Zmiany. Ciągłe zmiany. Na lepsze.



Pozdrawiam Was cieplutko. Liczę na to, że tym razem zacznę pojawiać się tu częściej. Jest to jedno z moich jesiennych postanowień. Ale o tym kiedy indziej.

fotografie: weheartit / stylowi / tumblr / pinterest

Komentarze

Zainteresują Cię również...

#32. WROCLOVE - SKYTOWER, OGRÓD JAPOŃSKI, MIASTO.

Cześć i czołem! Przychodzę do Was z drugą częśćią fotrelacji mojego pobytu w magicznym mieście – Wrocławiu. Nie chcąc się rozdrabniać – tym razem zapraszam Was na zdjęcia ze Sky Tower, fontanny multimedialnej, Ogrodu Japońskiego i miasta. Mam nadzieję, że fotografie przypadną Wam do gustu! Pierwszym punktem na naszej liście do zwiedzania było Sky Tower. Wybraliśmy się tam także dlatego, że we Wrocławiu byliśmy przed południem, a doba hotelowa zaczynała się po czternastej. Dodatkowo, miejsce naszego noclegu było rzut beretem od Sky Tower, tak więc po niemiłej niespodziance, jaką zafundował nam taksówkarz (niezrzeszony, za 2 km policzył sobie 25 PLN), zostawiliśmy rzeczy w hotelu i ruszyliśmy na podbój wrocławskich niebios. Polecam Sky Tower każdemu, kto lubi piękne widoki czy panoramę miasta. My byliśmy zakochani w tym, co ukazało się naszym oczom. Mieliśmy także farta – pogoda tego dnia była cudowna, powietrze przejrzyste, dzięki czemu wszyst

#12. DLACZEGO WARTO MIEĆ KOTA?

Cześć i czołem! Dziś post z mojej ulubionej, kociej kategorii. Będzie on pierwszym – mam nadzieję, że się Wam spodoba. Równocześnie, już na wstępie, chcę zaznaczyć, iż nie jest on tylko mojego autorstwa – swego czasu, na grupie Koty - nasza pasja. Kochamy,dbamy, bronimy , (do której serdecznie zapraszam wszystkich – zarówno miłośników kotowatych, jak i osoby, które pragną dowiedzieć się czegoś ciekawego) również spytałam, dlaczego warto mieć kota. Chciałabym, aby te kocie tematy nie były tylko moje ale również chociaż troszeczkę osób, które mają naprawdę olbrzymią wiedzę na ich temat. Acha. Od razu zaznaczam. Kocham wszystkie zwierzęta. WSZYSTKIE. Ale jestem kociarą . Nie psiarą. Nie chomikarą. Nie miłośniczką do nieskończoności innych zwierząt. Tak więc post ten będzie dotyczył TYLKO I WYŁĄCZNIE kotów. Na fotografiach oczywiście moje kotowate. Dlaczego warto mieć kota (jakby kogoś w ogóle trzeba było przekonywać…;)): 1.       Koty uczą pokory. Nie przybiega

#51. DOLINA PIĘCIU STAWÓW PO RAZ PIERWSZY - UMIERAJĄC NA SZLAKU... ;)

Hola :) Dziś przychodzę do Was z moją pierwszą samodzielnie zaplanowaną, zeszłoroczną wyprawą w góry – 20 lipca 2017 do Doliny Pięciu Stawów . I od razu na wstępie zaznaczę, że jeszcze nigdy nie dostałam po dupie tak, jak wtedy . Generalnie Dolina Pięciu Stawów marzyła mi się już od kilku lat. Gdzieś w internecie natknęłam się na relacje z tej trasy, urzekły mnie zdjęcia i pełne zachwytu opisy. Naczytałam się, że trasa jest przyjemnie prosta, przyjemna i obfituje w boskie przeżycia wizualne. Byłam tak zaaferowana, że mało brakowało, a wybrałabym się tam pół roku wcześniej – w zimie ! O, ja głupia … Wyprawa do Doliny Pięciu Stawów zweryfikowała moją wiedzę, mój zapał i przede wszystkim – mój dystans i respekt do gór. Zaczęło się niewinnie – od ponad godzinnego krążenia w okolicy parkingów i szukania wolnego miejsca do zaparkowania, co bardzo opóźniło całą wyprawę. Potem podróż asfaltem ponad 3 km żeby dojść do Palenicy… Bilety kupiliśmy ok. 11. Abstrahując… Kolejka do prz