Przejdź do głównej zawartości

#78. TATRZAŃSKI RESET - Dolina Pięciu Stawów i Rusinowa Polana

Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare.  😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwykle z

#9. PIĘĆ MOICH SPOSOBÓW NA JESIENNĄ CHANDRĘ.



Choć ostatnie dni rozpieszczały nas niemiłosiernie, jeśli chodzi o pogodę, tak dziś możemy już oficjalnie powiedzieć, że nadeszła jesień: wrzesień bezlitośnie wyssał ostatnie letnie soki lata z ziemi. Co więc możemy zrobić, by nie złapały nas typowe dla tego okresu melancholia, nijakość i poczucie beznadziei?
Dziś chciałam podzielić się z Wami moimi sprawdzonymi sposobami na jesienną chandrę. Będzie optymistycznie i kolorowo, na przekór pogodzie za oknem! Serdecznie zapraszam.


 1). Muzyka to najwspanialsza „rzecz” wymyślona przez człowieka. Nie wiem, czy Wy też tak macie, ale u mnie nadaje wszystkiemu sensu. W zależności od jej rodzaju wywołuje u mnie różne emocje: od radości, poczucia szczęścia i potrzeby wyszalenia się aż po zadumę, smutek i melancholię właśnie. Jednak, żadne z tych odczuć nie jest w mym przypadku pejoratywne – wszystkie w jakiś magiczny sposób wpływają na mnie pozytywnie. Naprawdę, kiedy czujecie, że łapiecie doła, załóżcie słuchawki i odpalcie ulubioną playlistę – byleby nie jakieś smutasy i mętne brzmienia. Osobiście polecam coś tego pokroju: [klik]. I jak, od razu chce się żyć, prawda?




2). Jesień sprzyja temu, by zająć się sobą. Dni stają się krótsze, więcej czasu spędzamy w domu, dlatego to wręcz idealny moment, by zwiększyć nasz egoizm i skupić się na sobie! Co polecam w szczególności? Po całym dniu w pracy, gdy wracamy zmęczeni i przemarznięci nic nie sprawdzi się lepiej, niż gorąca kąpiel z pianą, ulubionym olejkiem i pachnącymi kosmetykami: malinowym żelem pod prysznic, owocowym szamponem czy czekoladowym balsamem… Mniam!



3). Nie chce ci się nic? To postaraj się jeszcze bardziej. Wyzwanie „do wakacji na pewno schudnę!” czas zacząć! Jesień to ten czas, w którym warto wziąć się za siebie i dać sobie porządny wycisk. Ćwiczenia sprawiają, że stajesz się szczęśliwszy (wytwarzasz endorfiny!), jest to więc wspaniały sposób na walkę z jesienną chandrą. A przy okazji poprawisz swoją sylwetkę, wydolność no i kondycję. Na siłownię, marsz!

4). Uważam, że nie ma nic lepszego, niż obecność drugiej, kochającej nas ponad wszystko istoty. Nie ważne, czy to Wasza druga połówka czy wyjadający wszystko z garnków kot (przykład autentyczny, zapraszam na koniec posta). Jeśli przebywamy z kimś, kto nas kocha, akceptuje i tęskni, gdy jesteśmy nieobecni – spędzajmy z nim jak najwięcej czasu! To zupełnie jak ładowanie bateryjek poprzez przytulanie i samo obcowanie ze sobą. Serio. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak przyjemnie mi się teraz pisze, mimo, że pomiędzy mną, a laptopem leżą cztery mruczące koty!
.
5). Jeśli nie lubimy skupiać się na sobie (patrz: punkt 2), możemy postarać się pomóc komuś innemu. Wolontariuszy w Fundacjach, schroniskach czy Domach Dziecka nigdy nie jest wystarczająco dużo. Już sama nasza obecność może sprawić cuda: będziemy mieli poczucie, że robimy coś dobrego oraz pomożemy innej, niewinnej istocie. W końcu nie tylko my możemy gorzej znosić jesienną szarość i burość. Pomóżmy sobie, stając się równocześnie promyczkiem słońca dla kogoś. Dzięki temu zdobędziemy nowe doświadczenia, znajomości i będziemy mieli poczucie spełnionego obowiązku. A ponadto sprawimy komuś ogrom radości. Wyjdźmy na przeciw jesiennej chandrze i zmieńmy czyjeś życie na lepsze!





Mój idealny, jesienny wieczór?

Po pracy idę na siłownię, gdzie dwadzieścia minut spędzam na bieżni bądź orbitreku, a przez pozostały czas morduję się treningiem obwodowym. Wracam do domu, zjadam pyszny, rozgrzewający posiłek i wskakuję do ciepłej, pełnej pachnącej wody wanny. Po kąpieli w ukochanym, różowym szlafroku w chmurki zasiadam głęboko w fotelu z ulubioną książką, kotami na kolanach i ciepłym kakao w ręku i odpływam. Ewentualnie, przysiadam się do komputera i strzelam head shoty terrorystom.;) A w drodze do pracy, w trakcie porządków – muzyka! Obowiązkowo!


A jakie są wasze sposoby na walkę z jesienną chandrą?

PS: Przedstawiam backstage dzisiejszych fotografii. Na poprawę humoru w ten chłodny, szary dzień! Uśmiech proszę! 













 jestem fajna!



fot. bez logo: wehearit / pinterest / stylowi.

Komentarze

  1. Mam dokładnie tak samo z muzyką, od stanu "o matko jaki ten świat jest piękny i wspaniały" po "tak bardzo tęsknie ale sama nie wiem za czym " przez " aaa mogę wszystko idę zrobić brzuszki" Taaaaa :D Podlinkuj sobie Kochana klika z muzyczką, bo chciałam kliknąć, a tam nic :)
    No i oczywiście koty, ja nie wiem jak ja mogłam żyć bez kotełki wcześniej, strasznie puste musiało być moje mieszkanie. Lepszego słuchacza nie ma, tyle co ja się do niej nagadam to łooo. No i to mruczenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podlinkowane.:)
      wczoraj zapomniałam po co weszłam w edycje posta, więc wyszłam, hahahaha. :D
      dzięki! :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję ślicznie za pozostawienie po sobie śladu.:)

Zainteresują Cię również...

#32. WROCLOVE - SKYTOWER, OGRÓD JAPOŃSKI, MIASTO.

Cześć i czołem! Przychodzę do Was z drugą częśćią fotrelacji mojego pobytu w magicznym mieście – Wrocławiu. Nie chcąc się rozdrabniać – tym razem zapraszam Was na zdjęcia ze Sky Tower, fontanny multimedialnej, Ogrodu Japońskiego i miasta. Mam nadzieję, że fotografie przypadną Wam do gustu! Pierwszym punktem na naszej liście do zwiedzania było Sky Tower. Wybraliśmy się tam także dlatego, że we Wrocławiu byliśmy przed południem, a doba hotelowa zaczynała się po czternastej. Dodatkowo, miejsce naszego noclegu było rzut beretem od Sky Tower, tak więc po niemiłej niespodziance, jaką zafundował nam taksówkarz (niezrzeszony, za 2 km policzył sobie 25 PLN), zostawiliśmy rzeczy w hotelu i ruszyliśmy na podbój wrocławskich niebios. Polecam Sky Tower każdemu, kto lubi piękne widoki czy panoramę miasta. My byliśmy zakochani w tym, co ukazało się naszym oczom. Mieliśmy także farta – pogoda tego dnia była cudowna, powietrze przejrzyste, dzięki czemu wszyst

#12. DLACZEGO WARTO MIEĆ KOTA?

Cześć i czołem! Dziś post z mojej ulubionej, kociej kategorii. Będzie on pierwszym – mam nadzieję, że się Wam spodoba. Równocześnie, już na wstępie, chcę zaznaczyć, iż nie jest on tylko mojego autorstwa – swego czasu, na grupie Koty - nasza pasja. Kochamy,dbamy, bronimy , (do której serdecznie zapraszam wszystkich – zarówno miłośników kotowatych, jak i osoby, które pragną dowiedzieć się czegoś ciekawego) również spytałam, dlaczego warto mieć kota. Chciałabym, aby te kocie tematy nie były tylko moje ale również chociaż troszeczkę osób, które mają naprawdę olbrzymią wiedzę na ich temat. Acha. Od razu zaznaczam. Kocham wszystkie zwierzęta. WSZYSTKIE. Ale jestem kociarą . Nie psiarą. Nie chomikarą. Nie miłośniczką do nieskończoności innych zwierząt. Tak więc post ten będzie dotyczył TYLKO I WYŁĄCZNIE kotów. Na fotografiach oczywiście moje kotowate. Dlaczego warto mieć kota (jakby kogoś w ogóle trzeba było przekonywać…;)): 1.       Koty uczą pokory. Nie przybiega

#51. DOLINA PIĘCIU STAWÓW PO RAZ PIERWSZY - UMIERAJĄC NA SZLAKU... ;)

Hola :) Dziś przychodzę do Was z moją pierwszą samodzielnie zaplanowaną, zeszłoroczną wyprawą w góry – 20 lipca 2017 do Doliny Pięciu Stawów . I od razu na wstępie zaznaczę, że jeszcze nigdy nie dostałam po dupie tak, jak wtedy . Generalnie Dolina Pięciu Stawów marzyła mi się już od kilku lat. Gdzieś w internecie natknęłam się na relacje z tej trasy, urzekły mnie zdjęcia i pełne zachwytu opisy. Naczytałam się, że trasa jest przyjemnie prosta, przyjemna i obfituje w boskie przeżycia wizualne. Byłam tak zaaferowana, że mało brakowało, a wybrałabym się tam pół roku wcześniej – w zimie ! O, ja głupia … Wyprawa do Doliny Pięciu Stawów zweryfikowała moją wiedzę, mój zapał i przede wszystkim – mój dystans i respekt do gór. Zaczęło się niewinnie – od ponad godzinnego krążenia w okolicy parkingów i szukania wolnego miejsca do zaparkowania, co bardzo opóźniło całą wyprawę. Potem podróż asfaltem ponad 3 km żeby dojść do Palenicy… Bilety kupiliśmy ok. 11. Abstrahując… Kolejka do prz