Przejdź do głównej zawartości

#78. TATRZAŃSKI RESET - Dolina Pięciu Stawów i Rusinowa Polana

Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare.  😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwykle z

#15. O TYM, JAK NIE POLUBIŁAM SIĘ Z ESSIE.

Dzieńdobrywieczór wszystkim!
Dziś przychodzę z kolejną recenzją lakieru do paznokci – tym razem naszym bohaterem będzie essie o wdzięcznym odcieniu „big spender” (nr 288). Od razu dodam, że zakupiony został on w USA.



·         KOLOR I APLIKACJA
Lakier ma ładny, fioletowo-bordowy (o tyle, o ile) kolor. Aby ładnie pokryć płytkę paznokcia potrzebujemy dwóch warstw – wtedy krycie jest zadowalające. Aplikacja nie należy do najtrudniejszych, chociaż ja osobiście wolę zupełnie inne pędzelki – ten w essie jest malutki, drobniutki. Trzeba uważać, bo sam lakier jest trochę wodnisty, ale poza tym – nie mam żadnych zastrzeżeń.


·         TRWAŁOŚĆ
„Big spender" nie jest moim pierwszym lakierem essie. W swojej kolekcji mam trzy różne kolory, ponadto testowałam też trzy-cztery kolejne, które należą do mojej siostry. Z ręką na sercu muszę powiedzieć, że jakościowo essie to tragedia. W tym przypadku pierwsze odpryski pojawiły się już następnego dnia, przed południem. Nie, nie myłam naczyń, nie szorowałam fug – nie robiłam nic, co mogłoby paznokciom zaszkodzić. Na ostatnią, suchą warstwę lakieru nakładam top, który nie daje rady z lakierami essie. Nie wiem, czy to mnie trafiają się takie wadliwe sztuki, czy firma jedzie tylko i wyłącznie na opinii – kiedy czytałam recenzję na wizażu naprawdę zastanawiałam się, co w moim przypadku jest nie tak, gdyż dużo jest bardzo pozytywnych. Ja z essie, właśnie ze względu na trwałość (a właściwie jej totalny brak) nie polubiłam się ani trochę. Pominę fakt, że lakiery do najtańszych nie należą.


Dodam jeszcze, że jak tylko pojawiły się odpryski, to zmywałam lakier z płytki i wszystkie warstwy nakładałam od nowa. Zawsze czekam, aż lakier wyschnie, czasami pomagam sobie lodowatą wodą, O wiele lepiej trzymają mi się lakiery Golden Rose, które kosztują kilkakrotnie mniej.


W swojej kolekcji mam jeszcze „Geranium” (czerwień nr 536), „For the twill of it” (nie podam numeru, bo zerwałam naklejkę) oraz „Madison ave-hue” (błyszczący róż w stylu Barbie, nr 218). Na paznokciach miałam jeszcze jasny, zimny błękit i brzoskwinię (reszty nie pamiętam). Poza tym błękitem – lakiery utrzymywały się do 3 dni (z mniejszymi bądź większymi odpryskami).

Niestety, to właśnie ostatni aspekt przeważył szalę – nigdy więcej essie. Być może, te dostępne w Polsce są lepsze, jednak patrząc na to, co zostało na moich paznokciach oraz na sklepowe ceny (ponad 30 zł) nie mam najmniejszej ochoty się o tym przekonać. Moje buteleczki z lakierami essie trafiły do szuflady „oddać/sprzedać”, natomiast zakupu kolejnych – nie planuję.


/wybaczcie SPAM, ale nie mam jak inaczej tego zrobić - Brzo, jeśli to czytasz, proszę, odezwij się/.

Komentarze

  1. Faktycznie mnie też Essie co do trwałości nie zachwyciło.. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Używałam raz i wystarczy :P
    Co powiesz na wspólną obserwację ?- zacznij a ja się zrewanżuje
    Zapraszam również do konkursu który sama organizuję na moim blogu

    magicworldprincesscarmen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję ślicznie za pozostawienie po sobie śladu.:)

Zainteresują Cię również...

#32. WROCLOVE - SKYTOWER, OGRÓD JAPOŃSKI, MIASTO.

Cześć i czołem! Przychodzę do Was z drugą częśćią fotrelacji mojego pobytu w magicznym mieście – Wrocławiu. Nie chcąc się rozdrabniać – tym razem zapraszam Was na zdjęcia ze Sky Tower, fontanny multimedialnej, Ogrodu Japońskiego i miasta. Mam nadzieję, że fotografie przypadną Wam do gustu! Pierwszym punktem na naszej liście do zwiedzania było Sky Tower. Wybraliśmy się tam także dlatego, że we Wrocławiu byliśmy przed południem, a doba hotelowa zaczynała się po czternastej. Dodatkowo, miejsce naszego noclegu było rzut beretem od Sky Tower, tak więc po niemiłej niespodziance, jaką zafundował nam taksówkarz (niezrzeszony, za 2 km policzył sobie 25 PLN), zostawiliśmy rzeczy w hotelu i ruszyliśmy na podbój wrocławskich niebios. Polecam Sky Tower każdemu, kto lubi piękne widoki czy panoramę miasta. My byliśmy zakochani w tym, co ukazało się naszym oczom. Mieliśmy także farta – pogoda tego dnia była cudowna, powietrze przejrzyste, dzięki czemu wszyst

#12. DLACZEGO WARTO MIEĆ KOTA?

Cześć i czołem! Dziś post z mojej ulubionej, kociej kategorii. Będzie on pierwszym – mam nadzieję, że się Wam spodoba. Równocześnie, już na wstępie, chcę zaznaczyć, iż nie jest on tylko mojego autorstwa – swego czasu, na grupie Koty - nasza pasja. Kochamy,dbamy, bronimy , (do której serdecznie zapraszam wszystkich – zarówno miłośników kotowatych, jak i osoby, które pragną dowiedzieć się czegoś ciekawego) również spytałam, dlaczego warto mieć kota. Chciałabym, aby te kocie tematy nie były tylko moje ale również chociaż troszeczkę osób, które mają naprawdę olbrzymią wiedzę na ich temat. Acha. Od razu zaznaczam. Kocham wszystkie zwierzęta. WSZYSTKIE. Ale jestem kociarą . Nie psiarą. Nie chomikarą. Nie miłośniczką do nieskończoności innych zwierząt. Tak więc post ten będzie dotyczył TYLKO I WYŁĄCZNIE kotów. Na fotografiach oczywiście moje kotowate. Dlaczego warto mieć kota (jakby kogoś w ogóle trzeba było przekonywać…;)): 1.       Koty uczą pokory. Nie przybiega

#51. DOLINA PIĘCIU STAWÓW PO RAZ PIERWSZY - UMIERAJĄC NA SZLAKU... ;)

Hola :) Dziś przychodzę do Was z moją pierwszą samodzielnie zaplanowaną, zeszłoroczną wyprawą w góry – 20 lipca 2017 do Doliny Pięciu Stawów . I od razu na wstępie zaznaczę, że jeszcze nigdy nie dostałam po dupie tak, jak wtedy . Generalnie Dolina Pięciu Stawów marzyła mi się już od kilku lat. Gdzieś w internecie natknęłam się na relacje z tej trasy, urzekły mnie zdjęcia i pełne zachwytu opisy. Naczytałam się, że trasa jest przyjemnie prosta, przyjemna i obfituje w boskie przeżycia wizualne. Byłam tak zaaferowana, że mało brakowało, a wybrałabym się tam pół roku wcześniej – w zimie ! O, ja głupia … Wyprawa do Doliny Pięciu Stawów zweryfikowała moją wiedzę, mój zapał i przede wszystkim – mój dystans i respekt do gór. Zaczęło się niewinnie – od ponad godzinnego krążenia w okolicy parkingów i szukania wolnego miejsca do zaparkowania, co bardzo opóźniło całą wyprawę. Potem podróż asfaltem ponad 3 km żeby dojść do Palenicy… Bilety kupiliśmy ok. 11. Abstrahując… Kolejka do prz