Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare. 😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwyk...
Witam
was serdecznie, popijając kawę i celebrując początek nowego tygodnia oraz
żegnając powoli luty. Kolejny miesiąc dobiega końca, postanowiłam więc
podzielić się z wami kadrami podsumowującymi ostatnie 29 dni. Jest to pierwszy
tego typu post, planuję jednak wrzucać je regularnie. Myślę, że po jakimś
czasie fajnie będzie wrócić do takich postów i powspominać. Ponadto, będą to
najbardziej luźne wpisy, które pozwolą uporządkować mi wszystko to, co się
działo. Czasami będą podzielone kategoriami, czasami opublikuję je w formie
zdjęć i przemyśleń. Mam nadzieję, że spodoba się wam taka forma upubliczniania
swoich, de facto, wspomnień.
Nie
przedłużając, zapraszam do czytania!
SESJA
Początek
lutego minął mi pod znakiem kończącej się sesji – pierwszej na nowej uczelni oraz
na pierwszym roku magisterki. Na szczęście, wszystkie egzaminy udało mi się
szczęśliwie zdać, dzięki czemu mogłam cieszyć się trzema tygodniami wolnymi od
nauki.
WYDARZENIA
Najważniejszym
wydarzeniem lutego był bankiet z okazji dziesięciolecia Magazynu Wesele.
Pierwszy raz miałam przyjemność jako-tako pomagać w organizacji tak
prestiżowego oraz ważnego wydarzenia – szczerze powiedziawszy, także po raz
pierwszy w nim uczestniczyłam. Przyjęcie udało się rewelacyjnie!
Poza tym, byłam też na koncercie w Klubie Kwadrat. No cóż, z całego repertuaru znałam może z pięć piosenek a wszechobecny hałas oraz grupka kompletnie pijanych, obijających się o wszystkich ludzi skutecznie zniechęciła mnie do tego typu imprez organizowanych w niedużych salach. Choć usłyszeć „Wieżę radości, wieżę samotności” na żywo – bajka!
Wraz
z Darią, przyjaciółką, z którą prowadzimy „Kobiecym okiem uchwycone” [KLIK]
miałyśmy przyjemność realizować zamówienie na sfotografowanie asortymentu
sklepu optycznego. Zdjęcia wyszły super, choć bez przygód się nie obeszło – po sfotografowaniu
dwóch oprawek strzeliła jedna lampa w studiu. A pisząc strzeliła – naprawdę mam
to na myśli. Huk, smród i rozbite szkło…
KULTURALNIE
Biorę udział w wyzwaniu „Przeczytam 52 książki w 2016 roku”. Idzie mi opornie, przyznaję. Póki co, mam za sobą cztery pozycje. Jedyne, co mnie pociesza, to fakt, że wybrałam naprawdę świetnie książki. Murakamiego mam zamiar łyknąć całego – cztery pierwsze powieści mam za sobą (przeczytałam jeszcze „Na południe od granicy, na zachód od słońca”, ale było to w styczniu). Naprawdę – szczerze polecam, nie tylko miłośnikom Japonii.
Luty
upłynął mi pod znakiem naprawdę fajnej muzyki. Jedną z moich ulubionych
piosenek tego miesiąca zostało „7 years” Lucasa Grahama.
Kolorowałam. Trochę więcej, niż pokazuję, bo chwalić się nie ma czym. Nawet nie wiedziałam, że to taka ciężka praca!
Nie
obyło się także bez odwiedzin w kinie – „Planeta Singli” to film, któremu daję
zdecydowane 10/10 punktów. Śmiałam się i płakałam. I nie, nie poszliśmy na
niego z okazji Walentynek.
INNE
A
jeśli już o Walentynkach mowa – nie jestem miłośniczką jakiegoś przesadnego
celebrowania takich dni. Wystarczyły słodkości oraz obiad upichcone przeze mnie
oraz piękny bukiet kwiatów. No i obecność tej najważniejszej osoby.
Nie
chcę pisać o nowościach kosmetycznych, gdyż byłoby tego za dużo. Zamiast tego
wrzucę jedną fotografię, którą możecie traktować jako zapowiedź jednego z najbliższych postów. No i
pochwalę się najpiękniejszymi butami ever! :)
Ha,
myśleliście, że Was oszczędzę?! Nie ma tak lekko, koty muszą być - tym razem moje ulubione zdjęcia z lutego –
piękne, kocie paczałki! Od góry: Filu, Diabełek, Korunia i Mila.
Siląc
się na podsumowanie – luty minął mi niebywale szybko. Nie zabrakło pysznego
jedzenia oraz przede wszystkim dobrej muzyki. To był również czas kompletnych
zawirowań pogodowych – śnieg, deszcz, słońce… Bardzo dobrze wspominam również
przede wszystkim bankiet z okazji dziesięciolecia Magazynu Wesele oraz zdanie
sesji. Z pewnością będę wspominała go miło.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję ślicznie za pozostawienie po sobie śladu.:)