Przejdź do głównej zawartości

#78. TATRZAŃSKI RESET - Dolina Pięciu Stawów i Rusinowa Polana

Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare.  😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwykle z

#27. BLUE BLUSH - RECENZJA TANGLE TEEZER, SALON ELITE



 Dzień dobry, witam serdecznie w czerwcu – miesiącu pachnącym wakacjami (oraz egzaminami!). Nie wiem jak Wy, ale ja się cieszę, że maj mam już za sobą.

Dziś przychodzę do Was z recenzją produktu, w którym zakochałam się bez pamięci. Jakiś czas temu koty zniszczyły mi szczotkę do włosów (nie pytajcie), a ponieważ ostatnio coraz bardziej świadomie o nie dbam (akurat w tym przypadku chodzi mi o włosy), postanowiłam się rozejrzeć za czymś, co pomoże mi w ich pielęgnacji. Chyba nikogo nie zdziwi, że pod lupę wzięłam słynną firmę Tangle Teezer. Na początku zastanawiałam się pomiędzy wersjami Original a Salon Elite. Naczytałam się mnóstwo opinii, recenzji i porównań, które tak bardzo namieszały mi w głowie, że postanowiłam kierować się po prostu zdrowym rozsądkiem – jako, że moje włosy bardzo się puszczą i, delikatnie rzecz ujmując, jest ich mnóstwo ostatecznie zdecydowałam się na Salon Elite w ślicznym, błękitnym kolorze. Bardziej przemawiał do mnie jej bananowy kształt oraz większa powierzchnia igiełek. Poza wyżej wspomnianymi do wyboru jest więcej wersji słynnej szczotki – idealna do torebki Compact, czy na basen (lub, do rozprowadzania odżywki) Aqua Splash, w którą mam zamiar się zaopatrzyć w niedalekiej przyszłości. A to i tak nie wszystko.


 A wracając do mojej Salon Elite w ślicznych kolorach o wdzięcznej nazwie Blue Blush – jestem nią absolutnie oczarowana. Górę ma matową, dzięki czemu nie widać zarysowań. Od strony igiełek jest w kolorze mocnego, jaskrawego różu.
  • Po pierwsze – posiadam ją około dwóch miesięcy – do tej pory ani raz się nie zdarzyło, abym miała problem z rozczesaniem włosów. A wierzcie mi – do tej pory bywało bardzo różnie.

  • Po drugie – rewelacyjnie masuje. Naprawdę. Na którymś z blogów przeczytałam, że to żadna nowość, bo przecież „wszystkie szczotki gwarantują masaż głowy”. No cóż, może problem tkwi w szczotkach, które używałam do tej pory – każda z nich umywa się pod tym względem do mojej Salon Elite. Przy jej używaniu masaż głowy jest tak przyjemny, że nie odmówili mu ani rodzice, ani chłopak, ani teściowie... Naprawdę. Mogę siedzieć i smyrać się nią po głowie – nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło! Jednym słowem: rewelacja!

  • Po trzeciekształt, którego z początku obawiałam się najbardziej. Jest to jedyny powód, dla którego tyle wstrzymywałam się przez zakupem jakiejkolwiek Tangle Teezer – ich kształt po prostu do mnie nie przemawiał. No bo jak to tak, bez rączki (pomijając wersję Angel)?! Moje obawy zniknęły wraz z pierwszym użyciem. Nie wiem jak w innych wersjach, ale Salon Elite naprawdę dobrze leży w ręce. Do tej pory wypadła mi może raz, lecz i tak uważam, że to przez moją wrodzoną ślamazarność niż jej kształt. 

Ciężko jest mi się wypowiadać co do poprawy kondycji moich włosów za sprawą szczotki. Jak wspomniałam na początku, od jakiegoś czasu bardziej świadomie podchodzę do ich pielęgnacji, nakładam oleje, maski, nie targam, nie szarpię... Widzę poprawę, jednak nie zaryzykuję stwierdzeniem, że to właśnie dzięki odpowiedniemu czesaniu. Na pewno jednak muszę powiedzieć, że po rozczesaniu włosy są naprawdę miłe w dotyku, niesplątane, trochę mniej się także puszą, a przede wszystkim zbieram ich dużo mniej ze szczotki po czesaniu (a dodatkowo: nie potrzebuję do tego grzebienia, gdyż bardzo łatwo się ją czyści). 


Jeśli chodzi o wady szczotki, doszukałam się na razie jednej – problem z wyjazdami – odradzam wrzucanie jej luzem do torby czy plecaka, gdyż mogą pognieść się igiełki – w moim przypadku na szczęście spotkało to do tej pory tylko jedną, jednak mimo to warto ją zabezpieczyć , a w domu nie upychać po szufladach. Mimo wszystko, jest to dość elastyczny plastik.



Tak czy siak, podsumowując: ja w swojej Blue Blush jestem absolutnie zakochana i nie wyobrażam sobie wrócić do zwykłych szczotek. Z rozczesywaniem nie mam żadnych problemów, a masaż głowy, który nam oferuje sprawia, że się rozpływam, dlatego szczerze mogę Wam polecić wersję Salon Elite.




PS: Coś mi się podziało z blogiem i nie zapisują się style, tj. czcionka, odstępy między wierszami, wyjustowanie... Działam w kierunku naprawienia tego. :( 


Komentarze

  1. Też mam tą wersję w kolorze fioletowo-różowym. Faktycznie błędem było wrzucanie jen do torebki, bo igiełki nieco się pogniotły, ale ona wciąż działa bez zarzutu :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję ślicznie za pozostawienie po sobie śladu.:)

Zainteresują Cię również...

#32. WROCLOVE - SKYTOWER, OGRÓD JAPOŃSKI, MIASTO.

Cześć i czołem! Przychodzę do Was z drugą częśćią fotrelacji mojego pobytu w magicznym mieście – Wrocławiu. Nie chcąc się rozdrabniać – tym razem zapraszam Was na zdjęcia ze Sky Tower, fontanny multimedialnej, Ogrodu Japońskiego i miasta. Mam nadzieję, że fotografie przypadną Wam do gustu! Pierwszym punktem na naszej liście do zwiedzania było Sky Tower. Wybraliśmy się tam także dlatego, że we Wrocławiu byliśmy przed południem, a doba hotelowa zaczynała się po czternastej. Dodatkowo, miejsce naszego noclegu było rzut beretem od Sky Tower, tak więc po niemiłej niespodziance, jaką zafundował nam taksówkarz (niezrzeszony, za 2 km policzył sobie 25 PLN), zostawiliśmy rzeczy w hotelu i ruszyliśmy na podbój wrocławskich niebios. Polecam Sky Tower każdemu, kto lubi piękne widoki czy panoramę miasta. My byliśmy zakochani w tym, co ukazało się naszym oczom. Mieliśmy także farta – pogoda tego dnia była cudowna, powietrze przejrzyste, dzięki czemu wszyst

#12. DLACZEGO WARTO MIEĆ KOTA?

Cześć i czołem! Dziś post z mojej ulubionej, kociej kategorii. Będzie on pierwszym – mam nadzieję, że się Wam spodoba. Równocześnie, już na wstępie, chcę zaznaczyć, iż nie jest on tylko mojego autorstwa – swego czasu, na grupie Koty - nasza pasja. Kochamy,dbamy, bronimy , (do której serdecznie zapraszam wszystkich – zarówno miłośników kotowatych, jak i osoby, które pragną dowiedzieć się czegoś ciekawego) również spytałam, dlaczego warto mieć kota. Chciałabym, aby te kocie tematy nie były tylko moje ale również chociaż troszeczkę osób, które mają naprawdę olbrzymią wiedzę na ich temat. Acha. Od razu zaznaczam. Kocham wszystkie zwierzęta. WSZYSTKIE. Ale jestem kociarą . Nie psiarą. Nie chomikarą. Nie miłośniczką do nieskończoności innych zwierząt. Tak więc post ten będzie dotyczył TYLKO I WYŁĄCZNIE kotów. Na fotografiach oczywiście moje kotowate. Dlaczego warto mieć kota (jakby kogoś w ogóle trzeba było przekonywać…;)): 1.       Koty uczą pokory. Nie przybiega

#51. DOLINA PIĘCIU STAWÓW PO RAZ PIERWSZY - UMIERAJĄC NA SZLAKU... ;)

Hola :) Dziś przychodzę do Was z moją pierwszą samodzielnie zaplanowaną, zeszłoroczną wyprawą w góry – 20 lipca 2017 do Doliny Pięciu Stawów . I od razu na wstępie zaznaczę, że jeszcze nigdy nie dostałam po dupie tak, jak wtedy . Generalnie Dolina Pięciu Stawów marzyła mi się już od kilku lat. Gdzieś w internecie natknęłam się na relacje z tej trasy, urzekły mnie zdjęcia i pełne zachwytu opisy. Naczytałam się, że trasa jest przyjemnie prosta, przyjemna i obfituje w boskie przeżycia wizualne. Byłam tak zaaferowana, że mało brakowało, a wybrałabym się tam pół roku wcześniej – w zimie ! O, ja głupia … Wyprawa do Doliny Pięciu Stawów zweryfikowała moją wiedzę, mój zapał i przede wszystkim – mój dystans i respekt do gór. Zaczęło się niewinnie – od ponad godzinnego krążenia w okolicy parkingów i szukania wolnego miejsca do zaparkowania, co bardzo opóźniło całą wyprawę. Potem podróż asfaltem ponad 3 km żeby dojść do Palenicy… Bilety kupiliśmy ok. 11. Abstrahując… Kolejka do prz