Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare. 😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwyk...
Jest
takie miejsce, o którym wystarczy, że pomyślę, a uśmiech od razu gości na mej
twarzy. Miejsce, do którego zawsze chętnie wracam. Miejsce pełne wspomnień,
magii, spokoju. Miejsce, w którym mogę się zrestartować i naładować baterie.
Miejsce, w którym znikają wszystkie problemy.
Posiadać
swój zakątek, w którym jest się szczęśliwym – myślę, że każdy powinien taki
mieć. Dzięki niemu choć na chwilę możemy uciec od codzienności i zmartwień.
Rozłożyć koc na soczyście zielonej trawie, mając nad sobą piękne, błękitne
niebo. W spokoju i ciszy zaszyć się w ukochanej książce, zrywać czereśnie z
drzew, maliny, poziomki i truskawki prosto z krzaka. Móc być sobą, tańczyć w
deszczu, pływać w jeziorze, śpiewać ile sił w płucach, a nocą wpatrywać się w
niebo pełne spadających gwiazd. Wyciszyć się, odsapnąć, by powrócić ze zdwojoną
siłą.
Ostatnie
dwa miesiące były dla mnie bardzo ciężkim okresem. Momentami myślałam, że sobie
nie poradzę. Na dwa dni porzuciłam Kraków, wybrałam się do najpiękniejszego
zakątka na świecie. Spacerowałam pośród zapierających dech w piersiach widoków,
słuchałam muzyki na zmianę z odgłosami lasu, wybrałam się na grzybobranie.
Wróciłam
spokojniejsza, silniejsza, pełna energii i motywacji do działania.
Piękne tereny :)
OdpowiedzUsuńUroczo i sielsko :) Oczywiście że każdy powienien mieć takie swoje miejsce :)
OdpowiedzUsuńMam takie miejsce, które wywołuje u mnie uśmiech, gdzie fantastycznie się czuję, odnalazłam je. :)
OdpowiedzUsuńrobisz przepiękne zdjęcia:) a wolę miejsca takie jak to, od zatłoczonego miasta.
OdpowiedzUsuńChyba każdy z nas ma takie miejsce :)
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi o moim miejscu...W lesie, nad rzeką z dala od betonowej dżungli...rozmarzyłam się:) To dla mnie taka mini podróż w przerwie tych maxi :)
OdpowiedzUsuń