Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare. 😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwyk...
Hola!
Zapraszam dziś na drugą część zdjęć
z Minorki – tym razem z miasteczka, w którym mieścił się nasz hotel – Los Delfines.
Wiecie, że jego nazwa nawiązuje do „pomnika” z delfinem, który znajduje się na
głównym rondzie miasteczka?
Samo w sobie Los Delfines jest
malutkie. Przeszliśmy je całe (razem ze zdjęciami, chodzeniem po sklepikach i
powrotem) w około dwie godziny. Generalnie, kilkakrotnie robiliśmy sobie
spacery po okolicy i do hotelu wracaliśmy na kolację.
Po Los Delfines widać dwie rzeczy:
po pierwsze, że przełom września i października to już praktycznie koniec
sezonu – wiele sklepów było już po prostu zamkniętych, a po drugie: popularność
Minorki faktycznie nie jest jakaś spora, zważywszy na ilość opuszczonych
budynków. Dla nas bomba, bo przecież właśnie takiego miejsca szukaliśmy –
spokojnego i pięknego.
Nie będzie kłamstwem, jeśli powiem,
że w dużej mierze Minorka jest nastawiona na Brytyjczyków – w całym miasteczku
widzieliśmy kilka „british” knajp lub takich, które reklamowały brytyjskie
jedzenie. Nawet w naszym hotelu codziennie na śniadanie był bekon, fasolka i
kiełbaski – typowe, brytyjskie jedzenie. Nie przeszkadzało nam to jednak, bo i
tak nie planowaliśmy jeść na mieście – posiłki w hotelu wystarczały nam aż
zanadto (o tym kiedy indziej).
Warto
wspomnieć o bramach i ogrodzeniach z drzewa oliwkowego – nie wyglądają, a są
niesamowicie wytrzymałe. Podobno istnieje specjalna firma, która zajmuje się
ich wytwarzaniem i wysyłaniem w każde miejsce w Europie.
Roślinność
na Minorce jest przepiękna!
Prawie
w każdym sklepie z pamiątkami (a była ich zdecydowana większość!) można kupić
różne, kolorowe literki na płytkach. Prawie wszystkie domki, wille i hotele
właśnie z nich stworzyły swoje nazwy i adresy.
Miasteczko,
mimo, że niewielkie było bardzo urodziwe. Już pierwszego dnia znaleźliśmy
obłędne klify, z których był niesamowity widok na zachód słońca. Spędziliśmy na
nich naprawdę dużo czasu, nie doczekaliśmy jednak całkowitego ściemnienia, gdyż
droga na klify była minimalnie niebezpieczna i bardzo nierówna – lepiej nie
wchodzić na nie (bądź schodzić) po zmroku.;)
Początek przejścia do klifów.
Minorka
ma generalnie dość sporo plaż (więcej niż Majorka!). Często mieszczą się one w
urodziwych zatoczkach i są niewielkie – jak chociażby te przy hotelu, ale nie
można powiedzieć, że nie są urocze. Choć, prawde powiedziawszy, po tych
wakacjach stałam się wielką fanką klifów i to właśnie na nich się
rozkładaliśmy, opalaliśmy i wchodziliśmy do wody. W naszej okolicy plaż było
kilka, ale skorzystaliśmy z nich tak naprawdę raz – klify górą!
To
już zdjęcia z klifów koło naszego hotelu:
W
wielu sklepach z pamiątkami można było kupić akcesoria bądź zabawki z
jaszczurkami. Nam udało spotkać się jedną na żywo :-) Kolorowa, prawda?
Wstyd się przyznać, że mieszkając w Hiszpanii nie byłam na Menorce 😀. Super fotki.
OdpowiedzUsuńO! W środku zimy fajnie odbyć podróż w ciepłe strony, nic nie szkodzi, że to tylko relacja. Fajnie poczytać i popatrzeć na słońce na fotkach.
OdpowiedzUsuńOoo, ciekawy kierunek. Piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńSuperman mnie oczarował. ❤ Zazdroszczę widoków.
OdpowiedzUsuńLedouxplaisir.blogspot.com