Przejdź do głównej zawartości

#78. TATRZAŃSKI RESET - Dolina Pięciu Stawów i Rusinowa Polana

Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare.  😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwykle z

#39. HOLA MENORCA! MAO, EL TORO, FORNELLS, COVA D'EN XOROI, CIUTADELLA.


            Hola :)
Witam Was serdecznie w przedostatnim poście dotyczącym naszego wakacyjnego wyjazdu. Dziś chciałam pokazać Wam coś więcej, niż tylko naszą miejscowość – w trakcie wczasów zrobiliśmy sobie dwie wycieczki – jedną, objazdową z biurem podróży, drugą natomiast, zaledwie kilkugodzinną – sami.


Pierwsza wycieczka kosztowała nas 50 euro (wraz z polskojęzyczną przewodniczką) i była organizowana przez Biuro Podróży TUI. Ze względu na ograniczony czas, zdecydowaliśmy się na tzw. „objazdówkę”.  
Naszym pierwszym punktem na mapie była, a jakże, obecna stolica Minorki – Mahon. Zrobiliśmy sobie po nim krótki spacerem a następnie wzięliśmy udział w rejsie charakterystycznym, żółtym statkiem. Mogliśmy podziwiać drugi na świecie pod względem wielkości naturalny port od strony wody :)
Niestety, tego dnia pogoda na morzu wyjątkowo nie dopisała i było wyjątkowo zimno, stąd takie zdjęcia. Zwróćcie uwagę na niebo.


Buciki – tradycyjny wyrób z Minorki. Podobno podeszwy są z opon.:) Cena oryginalnych to ok. 50 euro. 




















Tu udało mi się nawet złapać nasz kolejny punkt wycieczki – El Toro :)








Drugim punktem w naszym planie było El Toro – najwyższy szczyt Minorki, na którym mieszczą się resztki ruin klasztoru, monumentalna statua Chrystusa, kościół neoklasycystyczny, sanktuarium i posterunek wojskowy. Przy sprzyjającej pogodzie ze szczytu El Toro można zobaczyć panoramę całej wyspy. Tutaj czekał na nas także poczęstunek w postaci tradycyjnego ciastka Minorkańskiego (czy wiecie, że na Minorce nie używa się do wypieków masła, tylko smalcu?) oraz napoju – kawy, herbaty, coli.





















Następnie udaliśmy się do Fornells (po drodze zahaczając o ogród z kaktusami). W Fornells niemal od razu się rozeszliśmy, gdyż mieliśmy tu trochę ponad godzinę czasu dla siebie – w sam raz by coś zjeść. Zachęcano nas do skosztowania langusty, my jednak nie gustujemy w owocach morza, zdecydowaliśmy się więc na burgera i frytki a do tego domówiliśmy inną specjalność Minorki: Patatas Bravas – pyszne, smażone ziemniaki! Za całość zapłaciliśmy ok. 30 euro.




Kiedyś stanowczo dorobię się takiego domku w takiej okolicy ♥





















Ostatnim punktem wycieczki była Cova d’en Xoroi – niesamowita klubokawiarnia urządzona wewnątrz jaskini, gdzie na każdego, za niewielką opłatą czekał wybrany drink. Tu nie ma co się rozpisywać, widoki zapierały dech w piersiach. Mam nadzieję, że zdjęcia przemówią lepiej :)

Ciekawostką jest, że od godziny 16. w klubokawiarni obowiązuje bardziej elegancki ubiór – osoba ubrana w klapki i szorty może zostać niewpuszczona.





Moje wakacyjne odkrycie – drink San Francisco. Po powrocie nauczyłam się go robić :)




Jeśli chodzi o całokształt wycieczki – bardzo nam się podobało, choć grafik był bardzo napięty i tak naprawdę niczym tak na sto procent nie udało nam się nacieszyć. Mieliśmy także nieprzyjemność zwiedzać z pewnym bardzo, ale to bardzo roszczeniowym państwem, którzy pzysłowiowo wyżej srali niż dupy mieli (nie mieszkali z nami w hotelu, ale lot w obie strony odbyliśmy w bliskim kontakcie z nimi i to, jak traktowali załogę statku, przewodniczkę… szkoda słów). Ale poza tym minusem była także pogoda, która spłatała nam ładnego figla, choć przez cały dzień bardzo walczyła – momentami pojawiało się słoneczko. Niestety, figiel ten skutkował tym, że cały kolejny dzień spędziłam w łóżku z gorączką. Po tej wycieczce bardzo żałowaliśmy, że nasze wczasy trwają tylko osiem dni. No ale cóż, będziemy mądrzejsi na przyszłość.


Drugą wycieczką była nasza wyprawa do starej stolicy Minorki – Ciutadelli. Pięknego, zabytkowego miasteczka z całą masą krętych uliczek. To miasteczko zdecydowanie miało duszę! Wybraliśmy się do niego sami, za pomocą autobusu, który odjeżdżał niemal spod hotelu. Ciutadella w jakiś sposób kojarzyła mi się z Krakowem, przez co od razu wzbudziła moją sympatię.



























Komentarze

  1. Piękne zdjęcia, masz duszę artysty ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To musiała być cudowna podróż! Piękne zdjęcia!! :)


    https://buszujwkuchni.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Buty ułożone w kolorach tęczy wyglądają rewelacyjnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo żałuję, że ich nie kupiłam. ale niestety, podczas wycieczki w Mao nie było czasu :(

      Usuń
  4. Jakie piękne miejsce. PS. Zakochałam się w tych butach <3 Są po prostu cudowne :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję ślicznie za pozostawienie po sobie śladu.:)

Zainteresują Cię również...

#32. WROCLOVE - SKYTOWER, OGRÓD JAPOŃSKI, MIASTO.

Cześć i czołem! Przychodzę do Was z drugą częśćią fotrelacji mojego pobytu w magicznym mieście – Wrocławiu. Nie chcąc się rozdrabniać – tym razem zapraszam Was na zdjęcia ze Sky Tower, fontanny multimedialnej, Ogrodu Japońskiego i miasta. Mam nadzieję, że fotografie przypadną Wam do gustu! Pierwszym punktem na naszej liście do zwiedzania było Sky Tower. Wybraliśmy się tam także dlatego, że we Wrocławiu byliśmy przed południem, a doba hotelowa zaczynała się po czternastej. Dodatkowo, miejsce naszego noclegu było rzut beretem od Sky Tower, tak więc po niemiłej niespodziance, jaką zafundował nam taksówkarz (niezrzeszony, za 2 km policzył sobie 25 PLN), zostawiliśmy rzeczy w hotelu i ruszyliśmy na podbój wrocławskich niebios. Polecam Sky Tower każdemu, kto lubi piękne widoki czy panoramę miasta. My byliśmy zakochani w tym, co ukazało się naszym oczom. Mieliśmy także farta – pogoda tego dnia była cudowna, powietrze przejrzyste, dzięki czemu wszyst

#12. DLACZEGO WARTO MIEĆ KOTA?

Cześć i czołem! Dziś post z mojej ulubionej, kociej kategorii. Będzie on pierwszym – mam nadzieję, że się Wam spodoba. Równocześnie, już na wstępie, chcę zaznaczyć, iż nie jest on tylko mojego autorstwa – swego czasu, na grupie Koty - nasza pasja. Kochamy,dbamy, bronimy , (do której serdecznie zapraszam wszystkich – zarówno miłośników kotowatych, jak i osoby, które pragną dowiedzieć się czegoś ciekawego) również spytałam, dlaczego warto mieć kota. Chciałabym, aby te kocie tematy nie były tylko moje ale również chociaż troszeczkę osób, które mają naprawdę olbrzymią wiedzę na ich temat. Acha. Od razu zaznaczam. Kocham wszystkie zwierzęta. WSZYSTKIE. Ale jestem kociarą . Nie psiarą. Nie chomikarą. Nie miłośniczką do nieskończoności innych zwierząt. Tak więc post ten będzie dotyczył TYLKO I WYŁĄCZNIE kotów. Na fotografiach oczywiście moje kotowate. Dlaczego warto mieć kota (jakby kogoś w ogóle trzeba było przekonywać…;)): 1.       Koty uczą pokory. Nie przybiega

#51. DOLINA PIĘCIU STAWÓW PO RAZ PIERWSZY - UMIERAJĄC NA SZLAKU... ;)

Hola :) Dziś przychodzę do Was z moją pierwszą samodzielnie zaplanowaną, zeszłoroczną wyprawą w góry – 20 lipca 2017 do Doliny Pięciu Stawów . I od razu na wstępie zaznaczę, że jeszcze nigdy nie dostałam po dupie tak, jak wtedy . Generalnie Dolina Pięciu Stawów marzyła mi się już od kilku lat. Gdzieś w internecie natknęłam się na relacje z tej trasy, urzekły mnie zdjęcia i pełne zachwytu opisy. Naczytałam się, że trasa jest przyjemnie prosta, przyjemna i obfituje w boskie przeżycia wizualne. Byłam tak zaaferowana, że mało brakowało, a wybrałabym się tam pół roku wcześniej – w zimie ! O, ja głupia … Wyprawa do Doliny Pięciu Stawów zweryfikowała moją wiedzę, mój zapał i przede wszystkim – mój dystans i respekt do gór. Zaczęło się niewinnie – od ponad godzinnego krążenia w okolicy parkingów i szukania wolnego miejsca do zaparkowania, co bardzo opóźniło całą wyprawę. Potem podróż asfaltem ponad 3 km żeby dojść do Palenicy… Bilety kupiliśmy ok. 11. Abstrahując… Kolejka do prz