Przejdź do głównej zawartości

#78. TATRZAŃSKI RESET - Dolina Pięciu Stawów i Rusinowa Polana

Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare.  😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwykle z

#43. SZAMPONY MICELARNE OD NIVEA.




Hej.
Dziś zapraszam Was na krótki opis i opinię na temat nowych szamponów micelarnych od Nivea. Obecnie mamy do wyboru dwa rodzaje: głęboko oczyszczający dla przetłuszczających się włosów i skóry głowy z ekstraktem z melisy cytrynowej oraz wzmacniający, dla włosów łamliwych i wrażliwej skóry głowy wzbogacony o lilię wodną. Na czym polega ich micelarna wyjątkowość? Jak pisze producent „łagodnie i głęboko oczyszczające micele skutecznie usuwają zanieczyszczenia i pozostałości kosmetyków, jednocześnie dbając o zdrowie włosów i skóry głowy”. Jak się to ma do rzeczywistości? A więc, szampony bardzo ładnie się pienią, dzięki czemu z pewnością są bardzo wydajne. Rozprowadzają się bardzo przyjemnie i mają miły, absolutnie niedrażniący zapach – oczyszczający bardziej świeży, cytrynowy, wzmacniający – trochę kwiatowy. Znajdują się one w przeźroczystych buteleczkach 400 ml z ładną, delikatną szatą graficzną.


Mój P. sprawdzał wersję zieloną, czyli oczyszczającą i jak stwierdził „fajny, ale żadna rewelacja” – ma on olbrzymią tendencję do przetłuszczania się włosów i w jego przypadku Nivea nie do końca się sprawdza – niekiedy najlepiej byłoby, aby mył włosy po powrocie z pracy i zaraz po przebudzeniu, no a przecież nie o to chodzi. Dużo lepiej radził sobie w tym przypadku head&shoulders miętowy bądź cytrynowy. Na plus natomiast poszedł zapach i wydajność.


Ja testowałam wersję różową - nie zauważyłam, żeby jakość szczególnie obciążały włosy - korzystając z niej tradycyjnie musiałam myć głowę co wieczór, czasami maksymalnie co dwa, czyli nic nadzwyczajnego. Jeśli chodzi o moje spostrzeżenia i super działanie, no cóż, tego szamponu używam już jakiś czas i poza tym, że po prostu myje włosy – nie zauważyłam znacznej różnicy. Jest przyjemny, ładnie pachnie i nic poza tym. Nie spodziewajcie się fajerwerków, ot co. Typowy średniak. U mnie za efekty specjalne odpowiadają głównie maski, maseczki, oleje i wcierki.:) Ale i w tym przypadku konsystencja, zapach i wydajność idą na plus.


PS: W składzie, zaraz za wodą znajduje się SLS.;)

Komentarze

  1. Nie miałam okazji testować szamponów, w sumie to pierwszy raz je widzę. Nie miałam pojęcia o szamponach micelarnych! Na razie szukam czegoś co pozwoli mi skutecznie pozbyć się łupieżu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na rynku coraz więcej nowości, że nie nadążam. Może choć części z nich się przyjrzeć gdy zawitam do Polski :)

    OdpowiedzUsuń
  3. pierwsze słyszę o tych szamponach, jestem bardzo ciekawa jak by się u mnie sprawdził? Na pewno się skusze jak trafię na nie w sklepie!
    www.aleksandramistake.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety jeszcze nie miałam, ale poluję na nie! :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze nie próbowałam, ale chętnie to zrobię. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję ślicznie za pozostawienie po sobie śladu.:)

Zainteresują Cię również...

#32. WROCLOVE - SKYTOWER, OGRÓD JAPOŃSKI, MIASTO.

Cześć i czołem! Przychodzę do Was z drugą częśćią fotrelacji mojego pobytu w magicznym mieście – Wrocławiu. Nie chcąc się rozdrabniać – tym razem zapraszam Was na zdjęcia ze Sky Tower, fontanny multimedialnej, Ogrodu Japońskiego i miasta. Mam nadzieję, że fotografie przypadną Wam do gustu! Pierwszym punktem na naszej liście do zwiedzania było Sky Tower. Wybraliśmy się tam także dlatego, że we Wrocławiu byliśmy przed południem, a doba hotelowa zaczynała się po czternastej. Dodatkowo, miejsce naszego noclegu było rzut beretem od Sky Tower, tak więc po niemiłej niespodziance, jaką zafundował nam taksówkarz (niezrzeszony, za 2 km policzył sobie 25 PLN), zostawiliśmy rzeczy w hotelu i ruszyliśmy na podbój wrocławskich niebios. Polecam Sky Tower każdemu, kto lubi piękne widoki czy panoramę miasta. My byliśmy zakochani w tym, co ukazało się naszym oczom. Mieliśmy także farta – pogoda tego dnia była cudowna, powietrze przejrzyste, dzięki czemu wszyst

#12. DLACZEGO WARTO MIEĆ KOTA?

Cześć i czołem! Dziś post z mojej ulubionej, kociej kategorii. Będzie on pierwszym – mam nadzieję, że się Wam spodoba. Równocześnie, już na wstępie, chcę zaznaczyć, iż nie jest on tylko mojego autorstwa – swego czasu, na grupie Koty - nasza pasja. Kochamy,dbamy, bronimy , (do której serdecznie zapraszam wszystkich – zarówno miłośników kotowatych, jak i osoby, które pragną dowiedzieć się czegoś ciekawego) również spytałam, dlaczego warto mieć kota. Chciałabym, aby te kocie tematy nie były tylko moje ale również chociaż troszeczkę osób, które mają naprawdę olbrzymią wiedzę na ich temat. Acha. Od razu zaznaczam. Kocham wszystkie zwierzęta. WSZYSTKIE. Ale jestem kociarą . Nie psiarą. Nie chomikarą. Nie miłośniczką do nieskończoności innych zwierząt. Tak więc post ten będzie dotyczył TYLKO I WYŁĄCZNIE kotów. Na fotografiach oczywiście moje kotowate. Dlaczego warto mieć kota (jakby kogoś w ogóle trzeba było przekonywać…;)): 1.       Koty uczą pokory. Nie przybiega

#51. DOLINA PIĘCIU STAWÓW PO RAZ PIERWSZY - UMIERAJĄC NA SZLAKU... ;)

Hola :) Dziś przychodzę do Was z moją pierwszą samodzielnie zaplanowaną, zeszłoroczną wyprawą w góry – 20 lipca 2017 do Doliny Pięciu Stawów . I od razu na wstępie zaznaczę, że jeszcze nigdy nie dostałam po dupie tak, jak wtedy . Generalnie Dolina Pięciu Stawów marzyła mi się już od kilku lat. Gdzieś w internecie natknęłam się na relacje z tej trasy, urzekły mnie zdjęcia i pełne zachwytu opisy. Naczytałam się, że trasa jest przyjemnie prosta, przyjemna i obfituje w boskie przeżycia wizualne. Byłam tak zaaferowana, że mało brakowało, a wybrałabym się tam pół roku wcześniej – w zimie ! O, ja głupia … Wyprawa do Doliny Pięciu Stawów zweryfikowała moją wiedzę, mój zapał i przede wszystkim – mój dystans i respekt do gór. Zaczęło się niewinnie – od ponad godzinnego krążenia w okolicy parkingów i szukania wolnego miejsca do zaparkowania, co bardzo opóźniło całą wyprawę. Potem podróż asfaltem ponad 3 km żeby dojść do Palenicy… Bilety kupiliśmy ok. 11. Abstrahując… Kolejka do prz