Przejdź do głównej zawartości

#78. TATRZAŃSKI RESET - Dolina Pięciu Stawów i Rusinowa Polana

Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare.  😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwykle z

#69. HOLA MALLORCA! CZĘŚĆ 1 - PIERWSZE WRAŻENIA




Hola!
Dziś będzie krótko i mało konkretnie – na świeżo, po zaledwie jednym dniu chciałam podzielić się z Wami moimi odczuciami dotyczącymi Majorki. Będzie mało obiektywnie za to emocjonalnie i szczerze.











Tym razem nie udało się zrobić satysfakcjonujących fotografii górom :( 


 Minorka ♥


Na Majorkę lecieliśmy z Warszawy, do której dostaliśmy się pociągiem z tak porąbanym rozkładem i numeracją wagonów, że żaden pracownik nie wiedział, gdzie się nasz znajduję, podróż więc spędziliśmy w pierwszej klasie ;)
Wylądowaliśmy w Palmie około 17:30 19 maja, skąd autokar TUI zabrał nas od razu do Cala San Vincent. Widoki z drogi zapierały dech w piersiach – wszędzie góry, no byłam w raju! I te palmy, błękitne niebo, słoneczko, które nadal pięknie świeciło, mimo późnej godziny!







Widok z autobusu. Swoją drogą, autobusy TUI są naprawdę mega komfortowe.

W Cala San Vincent zameldowaliśmy się grubo po 19, szybko dostaliśmy pokój, gdzie się przebraliśmy, wypakowaliśmy i wyszliśmy na kolację do budynku obok. A po kolacji – spacerek na pobliskie klify! Ciemność nastała dopiero około 21, wcześniej słońce pięknie oświetlało jeszcze wierzchołki pobliskich gór a niebo przybrało różową barwę. Zrobiło się też chłodniej, przydatne były długie spodnie oraz bluzki. Mimo to i tak było pięknie. I tak nieziemsko spokojnie – podczas naszego kilkunastominutowego spaceru minęliśmy dosłownie garstkę osób. Cisza i spokój towarzyszyła nam cały czas.







Spacer dnia pierwszego po zachodzie słońca.:)

Z jednej strony Majorka wydaje mi się tak podobna do Minorki (nad którą lecieliśmy!), a z drugiej – tak zupełnie inna. Zdecydowanie jednak coś w sobie ma. Nas urzekła od razu – przede wszystkim tymi pięknymi górami, które patrzą na nas z każdej strony, turkusowo – lazurową wodą i pogodą – już pierwszego dnia zjaraliśmy się podczas spaceru a potem dodatkowo na plaży, gdzie też oczywiście postanowiliśmy się pokąpać. Jedynym minusem może być właśnie nasza najbliższa plaża – piaszczysto – kamienista, także koniecznie kupcie buty do pływania. Ale za to kawałek od niej z wody wyglądają na nas piękne skały, na które spokojnie można wejść i w których kryją się kraby – od takich maleńkich, do większych niż pięść. W wodzie pływają rybki, choć nie tak wiele jak na Minorce, oraz fioletowe meduzy. To, czego nam brakuje to klify, na których spokojnie można się rozłożyć i zejść do wody bez dotykania dna. Ale temu mamy nadzieję uda się zaradzić przy lepszym poznaniu okolicy.:)



Cala Sant Vicenc byłoby idealne, gdyby nie tak dużo bezdomnych kotów... Plusem jest, że niemal wszystkie, które widzieliśmy (poza właścicielskimi) były wykastrowane. Ale o tym poczytacie w innym poście.


















 Nasz hotel.


Polecamy również spacer wśród pradawnych jaskiń – zajmuje może 15 minut, idzie się ścieżką pomiędzy drzewami, krzewami co rusz natrafiając na tajemnicze jaskinie i mając dobry widok na góry. Dotarliśmy w to miejsce przypadkiem, urządzając sobie pośniadaniowy, pierwszy spacer po mieścinie i bardzo się z tego powodu cieszymy – było pięknie i trochę tajemniczo. Ze zdjęć dostępnych w google zobaczyliśmy, że niektóre z jaskiń są naprawdę głębokie, nam jednak wystarczyło ich podziwianie z zewnątrz lub po przekroczeniu zaledwie progu ;)









 Krabik z muszelką.






Cala Sant Vincent nas urzekło. Majorka nas oczarowała. Z olbrzymią radością i nieskrywaną ciekawością będę poznawała jej kolejne zakątki. Jest pięknie. Jest ciepło. Jest smacznie. A to dopiero początek! Czekamy na więcej!




Komentarze

Prześlij komentarz

Dziękuję ślicznie za pozostawienie po sobie śladu.:)

Zainteresują Cię również...

#32. WROCLOVE - SKYTOWER, OGRÓD JAPOŃSKI, MIASTO.

Cześć i czołem! Przychodzę do Was z drugą częśćią fotrelacji mojego pobytu w magicznym mieście – Wrocławiu. Nie chcąc się rozdrabniać – tym razem zapraszam Was na zdjęcia ze Sky Tower, fontanny multimedialnej, Ogrodu Japońskiego i miasta. Mam nadzieję, że fotografie przypadną Wam do gustu! Pierwszym punktem na naszej liście do zwiedzania było Sky Tower. Wybraliśmy się tam także dlatego, że we Wrocławiu byliśmy przed południem, a doba hotelowa zaczynała się po czternastej. Dodatkowo, miejsce naszego noclegu było rzut beretem od Sky Tower, tak więc po niemiłej niespodziance, jaką zafundował nam taksówkarz (niezrzeszony, za 2 km policzył sobie 25 PLN), zostawiliśmy rzeczy w hotelu i ruszyliśmy na podbój wrocławskich niebios. Polecam Sky Tower każdemu, kto lubi piękne widoki czy panoramę miasta. My byliśmy zakochani w tym, co ukazało się naszym oczom. Mieliśmy także farta – pogoda tego dnia była cudowna, powietrze przejrzyste, dzięki czemu wszyst

#12. DLACZEGO WARTO MIEĆ KOTA?

Cześć i czołem! Dziś post z mojej ulubionej, kociej kategorii. Będzie on pierwszym – mam nadzieję, że się Wam spodoba. Równocześnie, już na wstępie, chcę zaznaczyć, iż nie jest on tylko mojego autorstwa – swego czasu, na grupie Koty - nasza pasja. Kochamy,dbamy, bronimy , (do której serdecznie zapraszam wszystkich – zarówno miłośników kotowatych, jak i osoby, które pragną dowiedzieć się czegoś ciekawego) również spytałam, dlaczego warto mieć kota. Chciałabym, aby te kocie tematy nie były tylko moje ale również chociaż troszeczkę osób, które mają naprawdę olbrzymią wiedzę na ich temat. Acha. Od razu zaznaczam. Kocham wszystkie zwierzęta. WSZYSTKIE. Ale jestem kociarą . Nie psiarą. Nie chomikarą. Nie miłośniczką do nieskończoności innych zwierząt. Tak więc post ten będzie dotyczył TYLKO I WYŁĄCZNIE kotów. Na fotografiach oczywiście moje kotowate. Dlaczego warto mieć kota (jakby kogoś w ogóle trzeba było przekonywać…;)): 1.       Koty uczą pokory. Nie przybiega

#51. DOLINA PIĘCIU STAWÓW PO RAZ PIERWSZY - UMIERAJĄC NA SZLAKU... ;)

Hola :) Dziś przychodzę do Was z moją pierwszą samodzielnie zaplanowaną, zeszłoroczną wyprawą w góry – 20 lipca 2017 do Doliny Pięciu Stawów . I od razu na wstępie zaznaczę, że jeszcze nigdy nie dostałam po dupie tak, jak wtedy . Generalnie Dolina Pięciu Stawów marzyła mi się już od kilku lat. Gdzieś w internecie natknęłam się na relacje z tej trasy, urzekły mnie zdjęcia i pełne zachwytu opisy. Naczytałam się, że trasa jest przyjemnie prosta, przyjemna i obfituje w boskie przeżycia wizualne. Byłam tak zaaferowana, że mało brakowało, a wybrałabym się tam pół roku wcześniej – w zimie ! O, ja głupia … Wyprawa do Doliny Pięciu Stawów zweryfikowała moją wiedzę, mój zapał i przede wszystkim – mój dystans i respekt do gór. Zaczęło się niewinnie – od ponad godzinnego krążenia w okolicy parkingów i szukania wolnego miejsca do zaparkowania, co bardzo opóźniło całą wyprawę. Potem podróż asfaltem ponad 3 km żeby dojść do Palenicy… Bilety kupiliśmy ok. 11. Abstrahując… Kolejka do prz