Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare. 😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwyk...
Hola!
Dziś będzie krótko i mało konkretnie – na świeżo, po zaledwie
jednym dniu chciałam podzielić się z Wami moimi odczuciami dotyczącymi Majorki.
Będzie mało obiektywnie za to emocjonalnie i szczerze.
Tym razem nie udało się zrobić satysfakcjonujących fotografii górom :(
Minorka ♥
Na Majorkę lecieliśmy z Warszawy, do której dostaliśmy się pociągiem z tak porąbanym rozkładem i numeracją wagonów, że żaden pracownik nie wiedział, gdzie się nasz znajduję, podróż więc spędziliśmy w pierwszej klasie ;)
Wylądowaliśmy w Palmie około 17:30 19 maja, skąd autokar TUI
zabrał nas od razu do Cala San Vincent. Widoki z drogi zapierały dech w
piersiach – wszędzie góry, no byłam w raju! I te palmy, błękitne niebo,
słoneczko, które nadal pięknie świeciło, mimo późnej godziny!
Widok z autobusu. Swoją drogą, autobusy TUI są naprawdę mega komfortowe.
W Cala San Vincent zameldowaliśmy się grubo po 19, szybko
dostaliśmy pokój, gdzie się przebraliśmy, wypakowaliśmy i wyszliśmy na kolację
do budynku obok. A po kolacji – spacerek na pobliskie klify! Ciemność nastała
dopiero około 21, wcześniej słońce pięknie oświetlało jeszcze wierzchołki pobliskich
gór a niebo przybrało różową barwę. Zrobiło się też chłodniej, przydatne były
długie spodnie oraz bluzki. Mimo to i tak było pięknie. I tak nieziemsko
spokojnie – podczas naszego kilkunastominutowego spaceru minęliśmy dosłownie
garstkę osób. Cisza i spokój towarzyszyła nam cały czas.
Spacer dnia pierwszego po zachodzie słońca.:)
Z jednej strony Majorka wydaje mi się tak podobna do Minorki (nad
którą lecieliśmy!), a z drugiej – tak zupełnie inna. Zdecydowanie jednak coś w
sobie ma. Nas urzekła od razu – przede wszystkim tymi pięknymi górami, które
patrzą na nas z każdej strony, turkusowo – lazurową wodą i pogodą – już
pierwszego dnia zjaraliśmy się podczas spaceru a potem dodatkowo na plaży,
gdzie też oczywiście postanowiliśmy się pokąpać. Jedynym minusem może być właśnie
nasza najbliższa plaża – piaszczysto – kamienista, także koniecznie kupcie buty
do pływania. Ale za to kawałek od niej z wody wyglądają na nas piękne skały, na
które spokojnie można wejść i w których kryją się kraby – od takich maleńkich,
do większych niż pięść. W wodzie pływają rybki, choć nie tak wiele jak na
Minorce, oraz fioletowe meduzy. To, czego nam brakuje to klify, na których
spokojnie można się rozłożyć i zejść do wody bez dotykania dna. Ale temu mamy
nadzieję uda się zaradzić przy lepszym poznaniu okolicy.:)
Cala Sant Vicenc byłoby idealne, gdyby nie tak dużo bezdomnych kotów... Plusem jest, że niemal wszystkie, które widzieliśmy (poza właścicielskimi) były wykastrowane. Ale o tym poczytacie w innym poście.
Nasz hotel.
Polecamy również spacer wśród pradawnych jaskiń – zajmuje może 15
minut, idzie się ścieżką pomiędzy drzewami, krzewami co rusz natrafiając na
tajemnicze jaskinie i mając dobry widok na góry. Dotarliśmy w to miejsce
przypadkiem, urządzając sobie pośniadaniowy, pierwszy spacer po mieścinie i
bardzo się z tego powodu cieszymy – było pięknie i trochę tajemniczo. Ze zdjęć
dostępnych w google zobaczyliśmy, że niektóre z jaskiń są naprawdę głębokie,
nam jednak wystarczyło ich podziwianie z zewnątrz lub po przekroczeniu zaledwie
progu ;)
Krabik z muszelką.
Cala Sant Vincent nas urzekło. Majorka nas oczarowała. Z olbrzymią
radością i nieskrywaną ciekawością będę poznawała jej kolejne zakątki. Jest
pięknie. Jest ciepło. Jest smacznie. A to dopiero początek! Czekamy na więcej!
Cudnie!😍
OdpowiedzUsuń