Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare. 😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwyk...
Cześć!
Piszę
do Was po raz pierwszy z nowego PC. Tak, tak, tak – nareszcie mogę robić na
komputerze to, co chcę, nie obawiając się o spadki do 5 fps czy lagi. Jedyny
problem jest taki, że mam problem z Wordem. Mogę z niego korzystać tylko do
końca miesiąca. No cóż, mam nadzieję, że uda mi się ogarnąć jakieś rozwiązanie.
A
póki co, zapraszam Was na moją pierwszą przygodę z naklejkami wodnymi!
Jakiś
czas temu robiłam swoje pierwsze zakupy na aliexpress. Zamówiłam wtedy pakiet
50 bloczków z naklejkami oraz zestaw do stemplowania z 10 blaszkami.
Oczywiście, planuję także post informacyjny odnośnie zakupów na chińskim
allegro, dziś jednak chciałabym się skupić na moich pierwszych odczuciach
odnośnie samych naklejek wodnych.
Jeśli
chodzi o kwestie paznokciowe – głównie zdobienia – to jestem dopiero
początkująca, dlatego wszystkie nowości to dla mnie nie lada wyzwanie. Samo
malowanie, zwłaszcza prawej ręki, wywołuje u mnie skrajne emocje. Mimo to, idę
w zaparte i ćwiczę uparcie.
Po
raz pierwszy używając naklejek wybrałam coś ładnego, acz prostego, bez zbędnych
zdobień czy udziwnień. Nie chciałam od razu się zrazić, dlatego mój wybór padł
na fioletowe motylki – po dwa na jedną rękę.
Sam
zabieg przygotowania i naklejenia naklejki nie jest jakiś bardzo ciężki. Przy
swojej pierwszej próbie spartaczyłam tylko jedną naklejkę, która po wyjęciu
wody mi się skleiła – byłam trochę za wolna. Trzeba też uważać przy samym
naklejaniu, by trafić w wybrane przez nas miejsce. I to chyba tyle, jeśli
chodzi o trudność. Trzeba wykazać się po prostu zdecydowaniem i umiarkowaną,
acz pewną, szybkością.
Decydując
się na zdobienie naklejkami wodnymi pamiętaj, by poza lakierami przygotować
miseczkę z wodą (nie za dużo) oraz pęsetę, którą wyjmiesz naklejkę. Przydają
się również waciki, którymi osuszysz paznokcia po nałożeniu naklejki. O
lakierach i topie chyba nie muszę wspominać.
Jeśli
chodzi o samą zabawę oraz efekt końcowy, jak na pierwszy raz jestem bardzo
zadowolona. Podczas całego noszenia (niecały tydzień – lakiery odprysnęły) z
naklejkami nic się nie działo. Zarówno pierwszego, jak i ostatniego dnia
wyglądały tak samo. O zmywaniu nie mogę wiele powiedzieć, bo mam tendencję do
zdrapywania lakieru – w tym przypadku było tak samo.
Podsumowując,
mogę tylko powiedzieć, że była to moja pierwsza, ale na pewno nie ostatnia
przygoda z naklejkami. W kolejnym malowaniu raczej ich nie użyję, gdyż będę
testowała stempelki, ale poza tym jestem pewna, że pojawią się nie raz. Powoli
robię przymiarki do zakupienia zestawu startowego do hybryd, więc chciałabym
opracować zdobienia na tyle, aby móc z nich korzystać przy trwalszym manicure.
Same
naklejki natomiast szczerze polecam!
Wykorzystane lakiery: L. A.
Colors (ciemny fiolet), Golden Rose Color Expert nr 66 (pastelowy fiolet), Sinful
Colors nr 851 (mocny róż), Golden Rose nr 242 (biały). Dodatkowo,
na białym lakierze pojawiły się wzorki zrobione pisakami w kolorach fioletów I róży
(niestety, na fotografiach mało widoczne).
Śliczne naklejeczki :) tak wiosennie
OdpowiedzUsuńdziękuję ślicznie :)
Usuń