Przejdź do głównej zawartości

#78. TATRZAŃSKI RESET - Dolina Pięciu Stawów i Rusinowa Polana

Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare.  😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwykle z

#49. FIOLETOWE DYWANY KWIATÓW, CZYLI DOLINA CHOCHOŁOWSKA WIOSNĄ


Cześć!
Dziś przychodzę do Was ze spóźnioną relacją z kwietniowego wypadu w góry – jak wspominałam ostatnio, 9 kwietnia, wybraliśmy się z moim P. do Zakopanego, by przejść się na Rusinową Polanę a potem zobaczyć popularne krokusy w Dolinie Chochołowskiej. Pierwotny plan zakładał Kalatówki, ale wtedy nie były jeszcze w pełnym rozkwicie, a urlop i pogoda już zaklepane, dlatego udaliśmy się na jeden z najpopularniejszych szlaków krokusowych.

Pogoda nadal dopisywała, było bardzo ciepło, zarówno w jedną jak i drugą stronę szłam w samej bluzce. Do Siwej Polany podjechaliśmy busikiem z PKP Zakopane. Było około 13 a liczba samochodów na parkingu przerażała. Na szczęście, po wejściu na szlak okazało się, że przeważająca liczba ludzi idzie w kierunku przeciwnym do naszego ;) Było też dość sporo luzu, nikt na nikogo nie wpadał.

Jeśli chodzi o sam szlak to prowadzi on na początku asfaltową drogą, potem taką bardziej ubitą. Można jechać nim na rowerze, rodzice z wózkami również nie będą mieli większych problemów z dostaniem się do Schroniska. Sama w sobie trasa jest przyjemna i do schroniska mamy ok. 2 godziny drogi a pierwsze dywany krokusów witają nas już przy parkingu.




Pierwsze krokusy widoczne zaraz za parkingiem :) 







Abstrahując od opisu wyprawy - generalnie spotkałam się na grupach o Tatrach z dość dziwnym zjawiskiem – powszechnym „hejtem” na ludzi chwalących się wizytą w Chochołowskiej w okresie kwitnienia kwiatów (ba, w ogóle dotyczy to sprawy krokusów). Kiedy ktoś zacznie pisać, że nie rosną tylko w Chochołowskiej zaraz cała wataha go ucisza, żeby nie zdradzał gdzie, bo, o zgrozo, jeszcze ktoś tam postanowi pojechać. Taka dziwna maniera pt.: „Tatry są tylko moje”. Mistrzostwem był wpis jakiejś blogerki, która niesamowicie narzekała na tłum ludzi obecnych na szlaku – robiła to… sama na nim będąc, a co za tym idzie – będąc równocześnie częścią tego tłumu. Hipokryzja?
Moim zdaniem lepsza wyprawa chociażby do Chochołowskiej niż siedzenie na d… przed TV. Każdy ma prawo zobaczyć ten spektakl natury i takie głupie pisanie przez pseudo tatromaniaków jest dla mnie po prostu żenujące. Bo nagle nie tylko oni „chodzą w góry”. I nie mówię tu o pseudo-turystach, którzy chcą rozpalać grilla, czy robią bukiety w krokusów (bo to są nad wyraz wybitne jednostki, ale nie jest ich dużo). Nie generalizujmy, po prostu. Każdy ma prawo zobaczyć krokusy, ot co. 

Widok na Kończysty Wierch (na środku) oraz Starorobociański Wierch (po lewej, urwany).



























Ale wracając do meritum sprawy. Dla mnie samej szlak na Chochołowską jest niebywale męczący, bo niemal cały czas idzie się prosto (w praktyce – lekko pod górę, ale tego nie czuć), do tego ten beton… Strasznie z P. żałowaliśmy, że nie pomyśleliśmy o rowerach, bo dwie godziny wałowania taką trasą dało nam w kość. I nie chodzi o to, że jest wymagający – jest po prostu nudnawy.

Za to jeśli chodzi o same krokusy – mimo wszechobecnego hejtu „przecież to tylko kwiatki” uważam, że warto zobaczyć to bajeczne zjawisko. Dla mnie fioletowe dywany były po prostu przepiękne, wyglądały wręcz nierealnie :) I tutaj też, mimo powszechnie panującej opinii, że my Polacy to takie gbury, nie szanujemy zieleni itp. – choć w okolicach Schroniska było sporo osób (ale bez tłumu) tak znalazł się tylko jeden palant-fotograf, który wlazł daleko za ogrodzenia. Ale! Zaraz przywoływał go do porządku młody chłopak:)




















Moja pierwsza, oficjalna pieczątka! 

 Przepiękny widok na Kominiarski Wierch










Podsumowując, uważam, że warto choć raz wybrać się na krokusy w góry. Może niekonieczne na Chochołowską – kwitną też na Kalatówkach czy w Dolinie Miętusiej, ale ogólnie jest to spektakl, który warto zobaczyć. Sama trasa na Chochołowską jest trochę nudna i raczej nie wybiorę się na nią więcej, dopóki nie postanowię pójść na Grzesia, Rakoń i Wołowiec.




Komentarze

  1. Jejku jak pięknie. Jestem pełna zachwytu, że mamy takie bajeczne miejsca w kraju a ja nawet o nich nie słyszałam. Czas nadrobić zwiedzanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o rety, naprawdę nie słyszałaś o krokusach w Chochołowskiej? :D wow, co roku jest taki przesyt informacji :D

      Usuń
  2. Dziękuję za tą górską wycieczkę bez wychodzenia z domu :D.
    ps.Jak ja dawno kroksów nie widzialam! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, przepiękna relacje a zdjęcia cudowne ! Dobra robota ☺️

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne widoki! Zazdroszczę wycieczki!

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękna relacja:) też wstyd się przyznać, że nie słyszałam o takim miejscu, aż do teraz:D pozdrawiam Angelika F

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to jestem w szoku, bo co roku wszystkie media o tym trąbią :D

      Usuń
  6. piękny, taki fioletowy widok :) kocham ten kolor i myślę, że fajnie by mi się tam wypoczywało :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne krajobrazy. Dla takich widoków warto się wybrać na wycieczkę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja chyba 100lat nie byłam w górach- także dziękuję za to wyprawę bez wychodzenia z domu :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję ślicznie za pozostawienie po sobie śladu.:)

Zainteresują Cię również...

#32. WROCLOVE - SKYTOWER, OGRÓD JAPOŃSKI, MIASTO.

Cześć i czołem! Przychodzę do Was z drugą częśćią fotrelacji mojego pobytu w magicznym mieście – Wrocławiu. Nie chcąc się rozdrabniać – tym razem zapraszam Was na zdjęcia ze Sky Tower, fontanny multimedialnej, Ogrodu Japońskiego i miasta. Mam nadzieję, że fotografie przypadną Wam do gustu! Pierwszym punktem na naszej liście do zwiedzania było Sky Tower. Wybraliśmy się tam także dlatego, że we Wrocławiu byliśmy przed południem, a doba hotelowa zaczynała się po czternastej. Dodatkowo, miejsce naszego noclegu było rzut beretem od Sky Tower, tak więc po niemiłej niespodziance, jaką zafundował nam taksówkarz (niezrzeszony, za 2 km policzył sobie 25 PLN), zostawiliśmy rzeczy w hotelu i ruszyliśmy na podbój wrocławskich niebios. Polecam Sky Tower każdemu, kto lubi piękne widoki czy panoramę miasta. My byliśmy zakochani w tym, co ukazało się naszym oczom. Mieliśmy także farta – pogoda tego dnia była cudowna, powietrze przejrzyste, dzięki czemu wszyst

#51. DOLINA PIĘCIU STAWÓW PO RAZ PIERWSZY - UMIERAJĄC NA SZLAKU... ;)

Hola :) Dziś przychodzę do Was z moją pierwszą samodzielnie zaplanowaną, zeszłoroczną wyprawą w góry – 20 lipca 2017 do Doliny Pięciu Stawów . I od razu na wstępie zaznaczę, że jeszcze nigdy nie dostałam po dupie tak, jak wtedy . Generalnie Dolina Pięciu Stawów marzyła mi się już od kilku lat. Gdzieś w internecie natknęłam się na relacje z tej trasy, urzekły mnie zdjęcia i pełne zachwytu opisy. Naczytałam się, że trasa jest przyjemnie prosta, przyjemna i obfituje w boskie przeżycia wizualne. Byłam tak zaaferowana, że mało brakowało, a wybrałabym się tam pół roku wcześniej – w zimie ! O, ja głupia … Wyprawa do Doliny Pięciu Stawów zweryfikowała moją wiedzę, mój zapał i przede wszystkim – mój dystans i respekt do gór. Zaczęło się niewinnie – od ponad godzinnego krążenia w okolicy parkingów i szukania wolnego miejsca do zaparkowania, co bardzo opóźniło całą wyprawę. Potem podróż asfaltem ponad 3 km żeby dojść do Palenicy… Bilety kupiliśmy ok. 11. Abstrahując… Kolejka do prz

#12. DLACZEGO WARTO MIEĆ KOTA?

Cześć i czołem! Dziś post z mojej ulubionej, kociej kategorii. Będzie on pierwszym – mam nadzieję, że się Wam spodoba. Równocześnie, już na wstępie, chcę zaznaczyć, iż nie jest on tylko mojego autorstwa – swego czasu, na grupie Koty - nasza pasja. Kochamy,dbamy, bronimy , (do której serdecznie zapraszam wszystkich – zarówno miłośników kotowatych, jak i osoby, które pragną dowiedzieć się czegoś ciekawego) również spytałam, dlaczego warto mieć kota. Chciałabym, aby te kocie tematy nie były tylko moje ale również chociaż troszeczkę osób, które mają naprawdę olbrzymią wiedzę na ich temat. Acha. Od razu zaznaczam. Kocham wszystkie zwierzęta. WSZYSTKIE. Ale jestem kociarą . Nie psiarą. Nie chomikarą. Nie miłośniczką do nieskończoności innych zwierząt. Tak więc post ten będzie dotyczył TYLKO I WYŁĄCZNIE kotów. Na fotografiach oczywiście moje kotowate. Dlaczego warto mieć kota (jakby kogoś w ogóle trzeba było przekonywać…;)): 1.       Koty uczą pokory. Nie przybiega