Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare. 😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwyk...
„Dobrowolnie
przyrzekam pod słowem honoru, że póki zdrów jestem, na każde wezwanie
Naczelnika lub jego Zastępcy – bez względu na porę roku, dnia i stan pogody –
stawię się w oznaczonym miejscu i godzinie odpowiednio na wyprawę zaopatrzony
(…) w celu poszukiwać zaginionego i niesienia mu pomocy”.
Właśnie tym fragmentem przysięgi ratowników TOPR rozpoczyna się
książka Beaty Sabała-Zielińskiej „TOPR.
Żeby inni mogli przeżyć”. Książki, która zrobiła na mnie tak olbrzymie
wrażenie, że postanowiłam podzielić się swoimi osobistymi odczuciami na jej
temat z Wami, mimo, że recenzentka ze mnie bardzo marna. Proszę więc o
wyrozumiałość ;)
Uważam, że pozycja ta jest obowiązkowa dla każdego górołaza. Ba,
idealnie by było, by sięgnęli też po nią niedzielni spacerowicze, choć to
raczej marzenia ściętej głowy. Poza historią TOPR-u znajdziemy w niej bowiem
także wiele opisów zarówno wspaniałych akcji jak i olbrzymich tragedii, które
miały miejsce w naszych górach. Tragedii, za które bardzo często winę ponoszą
ludzie wybierający się w góry kompletnie nieprzygotowani, bez wiedzy,
ekwipunku, bladego pojęcia o tym, na co się porywają.
W książce znajdziemy wypowiedzi ratowników, ich najbliższych czy
osób przez nich uratowanych. Nie zabrakło w niej olbrzymiej wiedzy na temat
pracy TOPR-u, informacji w jaki sposób można zostać ratownikiem (rozpoczynając
od kandydata na kandydata;)) – a musicie wiedzieć, że jest to ciężki orzech do
zgryzienia – nie wystarczy tylko silne ciało, ale także psychika, umiejętność
radzenia sobie w skrajnych sytuacjach, podejmowania ciężkich decyzji, kiedy na
szali jest ludzkie życie. Nie zabrakło opisu ratownictwa ścianowego,
lawinowego, jaskiniowego, nurkowego oraz medycznego. Możemy przeczytać także o
pilotach i śmigłowcach, bez których dzisiejsze ratownictwo górskie nie istnieje
– od SM-1 do znanego nam dzisiaj Sokoła oraz o psach lawinowych. Dowiemy się
także jaka jest różnica pomiędzy GOPR-em a TOPR-em z zaznaczeniem burzliwej
przeszłości obu.
Historia TOPR-u przeplata się tu z opisem wielu akcji – zarówno
tych zakończonych happy endem, jak i tych, kiedy sprowadzane zostawały ciała –
niektóre nawet po wielu miesiącach od zaginięcia. Przeczytamy w niej o
największych katastrofach i tragediach a także niemalże o cudach.
„Walczyła,
ewidentnie walczyła. Poddała się w momencie wyciągnięcia jej spod śniegu, ale
wtedy walkę o jej życie przejęli ratownicy”
(s. 149).
W książce nie brakuje również zaskakujących ciekawostek – o tym,
kto pod Zawratem uratował Lenina, dlaczego nie powinno się pozdrawiać lecących
na akcję śmigłowcem ratowników, dlaczego turyści, którzy mieli kłopoty po
Słowackiej stronie starają się wrócić na Polską, jakie potężne alergeny czekają
na turystów w drodze do Morskiego Oka, dlaczego przy ciałach ludzi
sprowadzanych z Tatr możemy znaleźć kosówkę oraz dlaczego aż do lat 90 XX wieku
ratownicy w górach używali… pochodni.
„W niektórych
wypadkach siły natury są tak wielkie, że pozostaje tylko pokłonić się i
powiedzieć: nic tu po mnie”.
(s. 192).
Kim są ratownicy w czerwonych polarach? Co nimi kieruje? Skąd w
nich tyle determinacji i siły?
Czytając kolejne strony nie mogłam wyjść z podziwu. Moja pokora do
naszych Tatr oraz podziw do ratowników (już i tak wielki) rosły z kartki na
kartkę. Książka pokazuje, że nawet doświadczeni taternicy nie powinni
bagatelizować Tatr (polecam rozdział o ratownictwie jaskiniowym i historię
Stefana Stefańskiego czy opis akcji pod Rysami dotyczącej m.in. Piotra
Kołodzieja w rozdziale o śmigłowcu), a
co dopiero ci, którzy swą przygodę dopiero z nią zaczynają. Niestety, książka
ta (jak i kroniki TOPR-u, które możecie znaleźć na fb Tatrzańskiego
Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego)
uświadamiają, jak wiele żółtodziobów, „zielonych
jak szczypiorek na wiosnę” rusza w Tatry bez odpowiedniego przygotowania,
obycia, ekwipunku. Jest to przerażające. Przerażające tym bardziej, że potem
przez tak nieodpowiedzialne osoby swoje życie narażają ratownicy. Ba, nie
brakuje nawet opisów sytuacji, kiedy turyści nie chcieli się przesunąć i zrobić
miejsca na desant! Oraz takich, kiedy niemal rzucano się do ratowników, bo „co
tak długo?” czy naprawdę głupie powody wezwania, telefony w grudniu z pytaniem
o pogodę w lutym... To już mi się w głowie nie mieści. Jest to po prostu inny
rodzaj absurdu… Nie wspominając o powtarzających się, zimowych sytuacjach w
Morskim Oku, podczas których zaskoczonych turystów, po godzinie 16, zastaje…
CIEMNOŚĆ. Szok i niedowierzanie…
Podczas swojej lipcowej wyprawy w 2017 miałam okazję obserwować
akcję prowadzoną z Sokoła w okolicy Siklawy. To było coś niesamowitego. Mój
podziw dla tych ludzi jest olbrzymi. Tym bardziej ze smutkiem czytałam o
problemach z finansowaniem TOPR-u, o tym, jak trzeba było kombinować, by mieć
sprzęt. Droga, którą musi przebyć człowiek, aby zostać ratownikiem w TOPR-ze jest
wyboista, ciężka, pełna wyrzeczeń i polega na ciągłym samodoskonaleniu się, nauce, ciągłych testach, kursach. Warto tu
jednak zaznaczyć, że mimo tego, iż w wielu dziedzinach wciąż uważamy, że
„gonimy ogon Europy”, tak poziom naszego ratownictwa górskiego jest wybitny i
przodujemy. Tym bardziej przykro się robi człowiekowi, gdy czyta o
wynagrodzeniu czy emeryturze dla ratowników. O tym również możemy przeczytać w
książce, nie będę się więc wgłębiała w temat.
Czytając TOPR. By inni
mogli przeżyć. targały mną różne uczucia. Przede wszystkim przodował
podziw, szacunek, ale pojawiał się także smutek, złość i radość. To książka,
obok której nie można przejść obojętnie, zwłaszcza, że opisuje prawdziwe
sytuacje i prawdziwych ludzi, których możemy spotkać w Tatrach. Napisana jest
świetnie, czyta się ją z przyjemnością. Historie w niej zawarte natomiast na
długo pozostają w głowie i sercu. Po jej przeczytaniu moja pokora do gór jak i
szacunek do ratowników są olbrzymie. Planując kolejne trasy na pewno w głowie
będę miała historie, o których przeczytałam w książce, a wybierając się w góry
będę jeszcze bardziej ostrożniejsza. Góry to żywioł, przy którym jesteśmy
śmiesznie malutcy. Nie bądźmy głupimi turystami, nie pchajmy się w nie na siłę,
kiedy komunikaty pogodowe są niesprzyjające, nie mamy odpowiedniego ubrania,
butów. Nawet posiadając wiedzę i doświadczenie, nie zapominajmy o pokorze. Szanujmy
siebie a przede wszystkich ratowników, którzy będą narażali swoje własne życie,
by nas uratować.
PS: 22 listopada w Krakowie odbędzie się spotkanie z autorką.
Szczegóły poniżej.
https://www.facebook.com/events/184855589101165/
PS2: Polecam również FB Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego - znajdziecie tam m.in. kroniki z opisem akcji TOPR-u i wiele przydatnych informacji, polecam!
Myślę, zę miałabym podobne odczucia względem tej książki.
OdpowiedzUsuńPoruszająca przysięga i sama odwaga ratowników. Może nie mój gatunek książkowy ale może kiedyś trafi w moje ręce bym przeczytała więcej..
OdpowiedzUsuńja generalnie też nie przepadam za takimi książkami, ale kurczę, ta wciągnęła od pierwszej strony...
UsuńA ja takie pozycje lubie i chetnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńTo moze byc dobre! ;) lubie takie wydania ;)
OdpowiedzUsuńOj kusisz tą książką, chylę czoła przed ratownikami TOPR, bo to wymagająca i niebezpieczna praca ☺
OdpowiedzUsuńwydaje mi się, że każdy kto wybiera się w Tatry albo inne góry powinni przeczytać tą książkę :)
OdpowiedzUsuń