Przejdź do głównej zawartości

#78. TATRZAŃSKI RESET - Dolina Pięciu Stawów i Rusinowa Polana

Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare.  😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwykle z

#62. NACOMI PO RAZ PIERWSZY :)


Hola :)
Pogoda za oknem od paru dni zdecydowanie nas nie rozpieszcza, dlatego dziś wychodzę jej naprzeciw i podpowiem, jak można rozpieścić się samemu :)

Produkty Nacomi interesowały mnie już od dawna, dlatego gdy tylko zdobyłam kupon rabatowy na zakupy w Drogerii Pigment postanowiłam je sprawdzić. Mój wybór padł na serum żelowe do twarzy (hialuronowe), nawilżający koktajl do twarzy (opcja błyskawicznego nawilżenia), peeling cukrowy do ciała z kawą o obłędnym zapachu latte oraz maskę algową do twarzy (wariant łagodzący z rumiankiem). Produkty zamówiłam na początku czerwca, jednak w sierpniu musiałam zrezygnować z tych do twarzy ze względu na silną reakcję alergiczną na nowy płyn do soczewek – no cóż, siostra, która je dostała była wniebowzięta, gdyż jest wielką fanką tej marki. Ja miałam to nieszczęście, że mogłam je testować tylko dwa miesiące, ale i tyle wystarczyło, by wyrobić sobie na ich temat opinię :) Zapraszam więc do czytania.




NAWILŻAJĄCY KOKTAJL DO TWARZY 3w1  oraz SERUM ŻELOWE Z KWASEM HIALURONOWYM
Nie sposób opisać ich osobno gdyż idealnie się uzupełniały więc używałam ich równocześnie – mieszałam trochę koktajlu z żelem i nakładałam na twarz po kąpieli. Duet ten zastąpił ukochany przeze mnie krem Dermedic i spisywał się bardzo dobrze. Szybko się wchłaniał pozostawiając fajne uczucie nawilżenia i lekkości. Koktajl był delikatnie lepki i tłustawy, żel za to miał rewelacyjną konsystencję – genialne więc się uzupełniały. Warto zaznaczyć też, że koktajl można używać jako maseczkę do twarzy, maseczkę pod oczy albo intensywne serum. Ja zdecydowałam się po trochu na jedno i drugie. Efekty dość szybko były odczuwalne – buzia była miękka, nawilżona i promienna. No i całość wchłaniała się zdecydowanie szybciej niż Dermedic.:) Zero uczucia ściągnięcia oraz suchości, która jest moim przekleństwem.:)


MASKA ALGOWA ŁAGODZĄCA Z RUMIANKIEM
No dobra. Z tym produktem akurat się nie polubiłam. Po pierwsze – przychodzi nie w formie maski a proszku, który sami musimy rozrobić. Jest to poniekąd fajne, bo poza letnią wodą możemy dodać hydrolat, ja jednak totalnie poległam w tej kwestii. Ani raz nie udało mi się uzyskać upragnionej konsystencji :D Strasznie się namęczyłam przy odmierzaniu proporcji a i tak za każdym razem tworzyła się totalna paćka, której nijak nie dało się dobrze rozprowadzić na twarzy, zrezygnowałam więc. Siostra, która stosuje te produkty dłużej ode mnie (no i ma więcej cierpliwości) nie miała z tym problemu i jest zadowolona z działania maski.


PEELING CUKROWY Z KAWĄ
Mój faworyt, którego używam do dziś! Ja generalnie uwielbiam peelingi kawowe, zarówno te robione w domu jak i kupne, a ten totalnie skradł moje serducho. Przede wszystkim – pachnie tak obłędnie kawą latte, że naprawdę trzeba się pilnować, aby go nie zjeść! Wystarczyło, że odkręciłam wieczko, delikatnie podważyłam folię ochronną i po pomieszczeniu rozszedł się apetyczny zapach! Mniam! W działaniu w niczym nie ustępuje moim wcześniejszym, domowym wersjom – super masuje, oczyszcza i sprawia, że skóra staje się mięciutka i nawilżona jak pupcia niemowlaczka. Robi bałagan, ale nie tak olbrzymi jak wersje handmade no i łatwiej się spłukuje, choć niekiedy znajdywałam kilka ziarenek rano na przykład w zgięciu kolana ;) Ale jestem w stanie mu to wybaczyć zarówno za działanie jak i zapach a także wydajność. Jak wspominałam, nadal z niego korzystam. Jest to mój zdecydowany hicior.



Kosmetyki Nacomi u mnie sprawdziły się dobrze. Gdyby nie problem z alergią, z pewnością korzystałabym z całej czwórki dalej (niestety, wciąż się z nią borykam, bardzo lubi powracać, nie ryzykuję więc nowymi kosmetykami do pielęgnacji twarzy czy oczu). Warto jeszcze wspomnieć, że są naturalne, robione ręcznie, mają śliczne opakowania oraz – wersje zapachowe obłędnie pachną :) No i przede wszystkim – siedziba oraz zakład produkcyjny zlokalizowane ma w małej wsi na południu Polski! Czy trzeba jeszcze kogoś przekonywać?:)


Komentarze

  1. Nacomi, nigdy nie slyszalam, warto sprawdzic, dzieki za artykul:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam tej marki, jeszcze nie próbowałam jej kosmetyków, ale chętnie to zrobię. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy raz słyszę o tej marce. Chętnie o ja bym ją wypróbowała. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam tych kosmetyków. Koktajl do twarzy bardzo mnie interesuje. Peeleng super, jednak ja peeling cukrowo-kawowy robię sama ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Po raz pierwszy mam styczność z tymi kosmetykami. Bardzo ciekawie przedstawione.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję ślicznie za pozostawienie po sobie śladu.:)

Zainteresują Cię również...

#32. WROCLOVE - SKYTOWER, OGRÓD JAPOŃSKI, MIASTO.

Cześć i czołem! Przychodzę do Was z drugą częśćią fotrelacji mojego pobytu w magicznym mieście – Wrocławiu. Nie chcąc się rozdrabniać – tym razem zapraszam Was na zdjęcia ze Sky Tower, fontanny multimedialnej, Ogrodu Japońskiego i miasta. Mam nadzieję, że fotografie przypadną Wam do gustu! Pierwszym punktem na naszej liście do zwiedzania było Sky Tower. Wybraliśmy się tam także dlatego, że we Wrocławiu byliśmy przed południem, a doba hotelowa zaczynała się po czternastej. Dodatkowo, miejsce naszego noclegu było rzut beretem od Sky Tower, tak więc po niemiłej niespodziance, jaką zafundował nam taksówkarz (niezrzeszony, za 2 km policzył sobie 25 PLN), zostawiliśmy rzeczy w hotelu i ruszyliśmy na podbój wrocławskich niebios. Polecam Sky Tower każdemu, kto lubi piękne widoki czy panoramę miasta. My byliśmy zakochani w tym, co ukazało się naszym oczom. Mieliśmy także farta – pogoda tego dnia była cudowna, powietrze przejrzyste, dzięki czemu wszyst

#12. DLACZEGO WARTO MIEĆ KOTA?

Cześć i czołem! Dziś post z mojej ulubionej, kociej kategorii. Będzie on pierwszym – mam nadzieję, że się Wam spodoba. Równocześnie, już na wstępie, chcę zaznaczyć, iż nie jest on tylko mojego autorstwa – swego czasu, na grupie Koty - nasza pasja. Kochamy,dbamy, bronimy , (do której serdecznie zapraszam wszystkich – zarówno miłośników kotowatych, jak i osoby, które pragną dowiedzieć się czegoś ciekawego) również spytałam, dlaczego warto mieć kota. Chciałabym, aby te kocie tematy nie były tylko moje ale również chociaż troszeczkę osób, które mają naprawdę olbrzymią wiedzę na ich temat. Acha. Od razu zaznaczam. Kocham wszystkie zwierzęta. WSZYSTKIE. Ale jestem kociarą . Nie psiarą. Nie chomikarą. Nie miłośniczką do nieskończoności innych zwierząt. Tak więc post ten będzie dotyczył TYLKO I WYŁĄCZNIE kotów. Na fotografiach oczywiście moje kotowate. Dlaczego warto mieć kota (jakby kogoś w ogóle trzeba było przekonywać…;)): 1.       Koty uczą pokory. Nie przybiega

#51. DOLINA PIĘCIU STAWÓW PO RAZ PIERWSZY - UMIERAJĄC NA SZLAKU... ;)

Hola :) Dziś przychodzę do Was z moją pierwszą samodzielnie zaplanowaną, zeszłoroczną wyprawą w góry – 20 lipca 2017 do Doliny Pięciu Stawów . I od razu na wstępie zaznaczę, że jeszcze nigdy nie dostałam po dupie tak, jak wtedy . Generalnie Dolina Pięciu Stawów marzyła mi się już od kilku lat. Gdzieś w internecie natknęłam się na relacje z tej trasy, urzekły mnie zdjęcia i pełne zachwytu opisy. Naczytałam się, że trasa jest przyjemnie prosta, przyjemna i obfituje w boskie przeżycia wizualne. Byłam tak zaaferowana, że mało brakowało, a wybrałabym się tam pół roku wcześniej – w zimie ! O, ja głupia … Wyprawa do Doliny Pięciu Stawów zweryfikowała moją wiedzę, mój zapał i przede wszystkim – mój dystans i respekt do gór. Zaczęło się niewinnie – od ponad godzinnego krążenia w okolicy parkingów i szukania wolnego miejsca do zaparkowania, co bardzo opóźniło całą wyprawę. Potem podróż asfaltem ponad 3 km żeby dojść do Palenicy… Bilety kupiliśmy ok. 11. Abstrahując… Kolejka do prz