Przejdź do głównej zawartości

#78. TATRZAŃSKI RESET - Dolina Pięciu Stawów i Rusinowa Polana

Nie ma lepszego miejsca na reset niż Tatry. Kiedy w październiku zeszłego roku miałam już wszystkiego serdecznie dość i byłam bardzo, bardzo przebodźcowana, nie pozostało mi nic innego, jak wybrać urlop, spakować plecak i ruszyć na podbój Podhala. Częściowo, po raz pierwszy, także solo. To miał być czas na podładowanie baterii i stuprocentowy selfcare.  😊 Będzie też parę polecajek jedzeniowych oraz noclegowych. Ruszyliśmy z Krakowa z samego rana i o 8 zameldowaliśmy się na parkingu na Palenicy Białczańskiej, gdzie w trójkę – tj. ja, P. oraz nasz kumpel Kingu, ruszyliśmy czerwonym szlakiem do Wodogrzmotów Mickiewicza, by przy nich odbić na szlak zielony, dobrze znaną nam trasą w kierunku Pięciu Stawów Polskich (o których dwukrotnie pisałam już TU i TU ). Pogoda była wspaniała – raz słońce, raz chmury, na niebie odbywał się prawdziwy spektakl. Sama wędrówka minęła spokojnie, leniwie i bez większych problemów, jedynie na górze nas mocno wywiało i było chłodno. Widoki jednak, jak zwykle z

#63. DROGI 2018...




Hola,
W ogólnym rozrachunku rok 2018 nie należał do najlepszych – głównie jego końcówka okazała się szczególnie paskudna i koszmarnie dała w kość.
Mimo wszystko nie chce skupiać się tylko na negatywach, dlatego dziś przywołam przede wszystkim dobre rzeczy, które mnie spotkały, bądź które poznałam przez ostatnie dwanaście miesięcy. To będzie takie moje małe, prywatne podsumowanie wzlotów i upadków.


Drogi 2018, w szczególności chciałam Ci podziękować za piękny, niemalże górski rok. Choć jestem dopiero początkująca i z moją kondycją raczej kiepsko (dalej nie udało mi się schudnąć – i za to Ci nie dziękuję!), to w tym roku przeszłam prawie 52 km po szlakach oraz pokonałam 1936 m wzniesień. Trzykrotnie odwiedziłam Rusinową Polanę, miałam okazję zobaczyć krokusowy spektakl oraz podziwiać cudowne widoki z Kopy Kondrackiej. Nabrałam pokory wobec gór, poznałam swoje słabości i powoli staram się je niwelować. Mam nadzieję, że w 2019 zrobię jeszcze więcej kilometrów, uda mi się w końcu dotrzeć na Gąsienicową oraz przejść Małą Fatrę.


O moich górskich podbojach możecie przeczytać:




W końcu dotarłam na koncert wokalisty z Accantusa – i to jednego, ze swoich ulubionych! A raczej – jednej. Recital Sylwii Banasik, który odbył się niedawno, był wspaniały i wciąż mam ciarki na plecach, gdy o nim myślę. Planowałam wybrać się na koncert w 2019, ale ponieważ brakuje tam kilku moich wykonawców, zrezygnowałam. Za to już w styczniu będę miała okazję posłuchać Pawła Domagałę.


Drogi 2018, dziękuję Ci za wiele inspirujących, pięknych i wzruszających książek, które miałam okazję przeczytać w tym roku. Przede wszystkim dziękuję za twórczość Jojo Moyes, przy której zarówno śmiałam się jak i płakałam, za obie części Wielkiego Ogarniacza Życia doprowadzającego mnie do takiego stanu rozbawienia, że aż nie jestem w stanie tego opisać, za wciągającą i fascynującą serię Więźnia Labiryntu, którego pochłonęłam jednym tchem oraz za literaturę górską, którą udało mi się dopiero liznąć – TOPR. Aby inni mogli przeżyć (pisałam o nim TUTAJ) oraz Wszystko za Everest. W tym tygodniu powinnam dorwać kolejne pozycje z tej tematyki.


Dziękuję Ci za filmy, które dane było mi obejrzeć zarówno w zaciszu swojego domu jak i w kinie – za chwytającego za serce Cudownego Chłopaka, Więźnia Labiryntu, rewelacyjną Czerwoną Jaskółkę, Avengers czy Wilcze Dzieci (wspaniałe anime długometrażowe). Dziękuję Ci także za Netflixa, który w tych ostatnich miesiącach pochłonął mnie bez reszty i sprawił, że zaczęłam oglądać inne seriale niż GOT.;) W szczególności – Łowcy trolli, DareDevila, 13 powodów oraz moje osobiste trzy hity – Atypowego, Anię, nie Annę i… Biedronkę i Czarnego kota.;) Za pośrednictwem Netflixa obejrzałam też wiele cudownych filmów, m.in. Kluseczkę, Zanim odejdę, Sierra Burrgets, Do wszystkich chłopców, których kochałam, Thi Mai czy Tallulah (było tego więcej!).

Za to, że jak co roku, całą rodziną mogliśmy spotkać się przy Wielkanocnym oraz Wigilijnym stole.♥


Dziękuję Ci za to, że więcej nie przytyłam :D


Dziękuję za szalony wypad nad morze z ciocią, który obfitował w wiele przygód oraz oparzenia nóg (poczytacie o tym TUTAJ). Ale – było warto! Kąpiel w morzu zaliczona!


Dziękuję za możliwość wykupienia i zaplanowania wspaniałych wakacji na 2019 rok. Starsza siostro Minorki – nadchodzimy już niebawem :)

Dziękuję Ci za kolejny fajny zespół do odsłuchania – All Time Low – a w szczególności Good Times i Drugs&Candy (posłuchacie tutaj i tutaj) a także za Spotify, który taaaak mi ułatwił słuchanie ukochanej muzyki (wciąż czekam na Chcę żyć dla ciebie!).



Dziękuję Ci również za to, że w końcu udało mi się odwiedzić Tropie – i to nie jeden raz :) (tu i tu).

W tym roku udało mi się również dokonać sporego zakupu – obiektywu do mojego canonowskiego dziecka oraz odkurzyć starego, ponad trzydziestoletniego polaroida, którym zaczęłam fotografować wyjątkowe chwile.



Drogi 2019. Bądź lepszy. Po prostu. Bez koszmarnego finiszu.
Bądź spokojniejszy, daj złapać oddech.
Bądź obfity w nowe doświadczenia i wyzwania, w kilometry górskich wędrówek i godziny spędzone z nosem w lekturze.
Bądź bogaty w przygody, ale takie z happy endem.



Szczęśliwego nowego roku.

Komentarze

Zainteresują Cię również...

#32. WROCLOVE - SKYTOWER, OGRÓD JAPOŃSKI, MIASTO.

Cześć i czołem! Przychodzę do Was z drugą częśćią fotrelacji mojego pobytu w magicznym mieście – Wrocławiu. Nie chcąc się rozdrabniać – tym razem zapraszam Was na zdjęcia ze Sky Tower, fontanny multimedialnej, Ogrodu Japońskiego i miasta. Mam nadzieję, że fotografie przypadną Wam do gustu! Pierwszym punktem na naszej liście do zwiedzania było Sky Tower. Wybraliśmy się tam także dlatego, że we Wrocławiu byliśmy przed południem, a doba hotelowa zaczynała się po czternastej. Dodatkowo, miejsce naszego noclegu było rzut beretem od Sky Tower, tak więc po niemiłej niespodziance, jaką zafundował nam taksówkarz (niezrzeszony, za 2 km policzył sobie 25 PLN), zostawiliśmy rzeczy w hotelu i ruszyliśmy na podbój wrocławskich niebios. Polecam Sky Tower każdemu, kto lubi piękne widoki czy panoramę miasta. My byliśmy zakochani w tym, co ukazało się naszym oczom. Mieliśmy także farta – pogoda tego dnia była cudowna, powietrze przejrzyste, dzięki czemu wszyst

#12. DLACZEGO WARTO MIEĆ KOTA?

Cześć i czołem! Dziś post z mojej ulubionej, kociej kategorii. Będzie on pierwszym – mam nadzieję, że się Wam spodoba. Równocześnie, już na wstępie, chcę zaznaczyć, iż nie jest on tylko mojego autorstwa – swego czasu, na grupie Koty - nasza pasja. Kochamy,dbamy, bronimy , (do której serdecznie zapraszam wszystkich – zarówno miłośników kotowatych, jak i osoby, które pragną dowiedzieć się czegoś ciekawego) również spytałam, dlaczego warto mieć kota. Chciałabym, aby te kocie tematy nie były tylko moje ale również chociaż troszeczkę osób, które mają naprawdę olbrzymią wiedzę na ich temat. Acha. Od razu zaznaczam. Kocham wszystkie zwierzęta. WSZYSTKIE. Ale jestem kociarą . Nie psiarą. Nie chomikarą. Nie miłośniczką do nieskończoności innych zwierząt. Tak więc post ten będzie dotyczył TYLKO I WYŁĄCZNIE kotów. Na fotografiach oczywiście moje kotowate. Dlaczego warto mieć kota (jakby kogoś w ogóle trzeba było przekonywać…;)): 1.       Koty uczą pokory. Nie przybiega

#51. DOLINA PIĘCIU STAWÓW PO RAZ PIERWSZY - UMIERAJĄC NA SZLAKU... ;)

Hola :) Dziś przychodzę do Was z moją pierwszą samodzielnie zaplanowaną, zeszłoroczną wyprawą w góry – 20 lipca 2017 do Doliny Pięciu Stawów . I od razu na wstępie zaznaczę, że jeszcze nigdy nie dostałam po dupie tak, jak wtedy . Generalnie Dolina Pięciu Stawów marzyła mi się już od kilku lat. Gdzieś w internecie natknęłam się na relacje z tej trasy, urzekły mnie zdjęcia i pełne zachwytu opisy. Naczytałam się, że trasa jest przyjemnie prosta, przyjemna i obfituje w boskie przeżycia wizualne. Byłam tak zaaferowana, że mało brakowało, a wybrałabym się tam pół roku wcześniej – w zimie ! O, ja głupia … Wyprawa do Doliny Pięciu Stawów zweryfikowała moją wiedzę, mój zapał i przede wszystkim – mój dystans i respekt do gór. Zaczęło się niewinnie – od ponad godzinnego krążenia w okolicy parkingów i szukania wolnego miejsca do zaparkowania, co bardzo opóźniło całą wyprawę. Potem podróż asfaltem ponad 3 km żeby dojść do Palenicy… Bilety kupiliśmy ok. 11. Abstrahując… Kolejka do prz